Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/45

Ta strona została skorygowana.

Och, stawał się wtedy taki piękny! Taki wspaniały, taki bohaterski! Mięśnie zdawały się grać pod śniadą skórą twarzy, brwi spinały się w ostry łuk, a wzrok wydobywał się z szerokich dudniących najdziwaczniejszemi echami płuc, echami splatającemi się w żywej wyobraźni Julki z rykiem fal dalekich mórz, z wyciem wichru w żaglach, z tententem kopyt kowbojskich koni, ze słodkiemi melodjami hawajskich pieśni, z szumem dziewiczych puszcz, pełnych odgłosów dzikich bestyj, z hukiem dział pancerników i trzaskiem strzelaniny w portowych tawernach...
Ach, głos jego był wówczas potężną rapsodją, w której słyszała całą wielkość, bujność i piękność świata!
Gdy zaczynał mówić tak prosto, tak jasno i zrozumiale, wpadała jakby w trans, jakby w odurzenie. Na grzbiecie czuła nieznane dreszcze, na wargach smak słonej wody, a w młodych, nierozwiniętych piersiach dojmujące dziwne ściągnięcie.
Wyjmował papierosa z ust, spoglądał w okno i zaczynał:
— Na Filipinach Pacyfik jest wiosną cichy i łagodny. Drobne fale prawie bez szmeru układają się na płaskim brzegu...
Albo też:
— O dzień drogi od Forbes zaczyna się kraina kangurów...
Julka siedziała wtulona w kąt sofy, nieruchoma z podciągniętemi pod siebie nogami i zamieniała się w słuch.
Gdy w trakcie opowiadania spojrzał czasem na nią, dodawał wówczas te słowa: „moja mała“, a były one piękniejsze od wszystkich słów, jakie człowiek wymyślił.
Jakże szczęśliwa jest Alicja, że będzie żoną pana Janka! Że on ją kocha. O, bo Julka była pewna tego, że kocha, i że stara się o rękę Alicji. Alicja zresztą w zupełności zasługuje na jego miłość. W zupełności.