Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/47

Ta strona została skorygowana.

jąca ciekawość: — czy też oni całują się, gdy są sami? W gruncie rzeczy nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby się całowali. Wszyscy narzeczeni się całują — perswadowała sobie — a oni przecież są prawdziwie zaręczeni.
Jednak nie mogła się z tem pogodzić. Wszyscy tak, ale oni napewno nie. Alicja przed ślubem na pewno nie całowałaby się! Najprościej zresztą zapytać ją o to, chociaż to niedyskretne. Po paru dopiero dniach noszenia się z tem zamiarem zdobyła się na decyzję i zapytała, całując ją na dobranoc:
— Alu, czy wy z panem Jankiem całujecie się?
Alicja obrzuciła ją zdumionem spojrzeniem.
— Pytam, Alu, bo przecież wiem, że narzeczeni zawsze się całują — dodała Julka na swoje usprawiedliwienie.
— O czem ty myślisz, Juleczko! — strofującym tonem odpowiedziała Alicja. — Masz egzaminy na głowie, a zajmujesz się stawianiem niedorzecznych pytań. Dobranoc, kochanie, idź spać.
No naturalnie, że nie całują się — myślała Julka, zasypiając, i niewiadomo dlaczego, była tem ucieszona. Gdyby się całowali, postępowaliby bardzo brzydko! Nie umiała tego uzasadnić, ale zdawało się jej, że wówczas zawiedliby jej zaufanie.
Odtąd zadawalała się własnemi obserwacjami, które jeszcze dalej odsunęły jej niewczesne podejrzenia.
Żegnała się teraz z koleżankami. Nie bez żalu rozstawała się z większością. Obiecywały sobie korespondować i po wakacjach urządzić w szkole zjazd.
Wybiegła z łezkami w kącikach oczu na ulicę i szła prędko do tramwaju, gdy usłyszała za sobą głos:
— Panno Julko!
Odwróciła się i aż krzyknęła z wrażenia: — przed nią stał doktór Czuchnowski.