— Nie, trochę.
— Teraz do łóżka? — zapytał pan Janek.
— Tak, jeśli państwo chcą stracić dwie godziny dobrego słońca — wzruszył ramionami lekarz — to można i do łóżka.
— Zatem nie jest to konieczne?
— Pani nie wygląda na osobę, lubiącą się cackać ze sobą. Potrzeby niema. Dzięki Bogu, pani organizm bez szkody zniósł tę historię.
— Zostaniemy — zdecydowała Alicja. — Bardzo dziękuję panu doktorowi.
— W każdym razie — pocałował ją w rękę — niech pani przez kilka dni unika zmęczenia.
Julka, gdy znalazły się same — pan Janek odszedł na chwilę z doktorem — zarzuciła Alicji ręce na szyję i tuliła ją do siebie, a jej gorące łzy spadały na szafirowy kostium.
— Moja kochana, moja jedyna Alu!...
— Już wszystko dobrze, Juleczko, — całowała ją Alicja.
Po powrocie z plaży i po obiedzie z panem Jankiem namówili Alicję, by położyła się do łóżka — wypoczynek nie zaszkodzi. Siedzieli przy niej aż do wieczora, i chociaż zapewniała, że czuje się świetnie, nie pozwolili jej wstać do kolacji.
Gdy nastała noc, Julka nie mogła zmrużyć oka. Wciąż jej się zdawało, że Alicji może zrobić się gorzej. Nasłuchiwała.
Tam, przy łóżku, niema dzwonka. Trzeba czuwać. Usiadła, oparła się o poduszki i czekała.
Nagle w sąsiednim pokoju usłyszała jakiś szmer, jakby kroki...
Załomotało jej serce. Oczywiście, Alicji jest niedobrze, na pewno wstała do dzwonka.
Julka zerwała się, w pośpiechu założyła szlafroczek i nocne pantofle. Otworzyła drzwi.
Na korytarzu panowała zupełna cisza. Tylko z dołu, z pierwszego piętra doleciał ją szelest jakby za-