Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/74

Ta strona została skorygowana.

mykanych drzwi. W razie czego trzeba będzie obudzić pana Janka i zatelefonować po lekarza. Stanęła przy drzwiach Alicji. Wewnątrz było ciemno. Zapukała leciutko i po chwili nacisnęła klamkę.
— Alu! — zawołała półgłosem. — Alu!...
Może leży zemdlona, a może po prostu śpi? W każdym razie, trzeba przekonać się. Cichutko zamknęła za sobą drzwi i idąc na palcach zbliżyła się do łóżka. W pokoju było zupełnie ciemno. Ręce natrafiły na brzeg poduszki... Dalej... dalej...
— Niema!
Pościel była jeszcze ciepła. Boże! Alicja pewno leży tu gdzieś na podłodze!... Julka odnalazła kontakt nocnej lampki i... pokój był pusty. Brakowało tylko szlafroka, położonego wczoraj przez Julkę na krześle przy łóżku i pantofli. Zresztą wszystko było w porządku.
— Głupia jestem — uśmiechnęła się do siebie i usiadła na łóżku.
Chciała poczekać na Alicję i ją też ubawić swojem niepokojem. Lecz mijały minuty, minął kwadrans, a Alicja nie wracała! Co to mogło znaczyć?
Julka na palcach poszła aż na koniec korytarza: łazienka i tualeta również były puste.
Powoli, bardzo powoli, wracała. W pokoju Alicji zgasiła światło, weszła do siebie i zamknęła się, sama nie wiedząc dlaczego, na klucz. W jej skroniach głośno kołatał puls, kolana drżały.
— Więc to tak?!...
Teraz zrozumiała wszystko. Wszystko!!! Wszystkie drobne szczegóły, półsłówka, spojrzenia, telefony, manewry z wynajęciem trzech pokojów...
— Oszukiwali mnie — pomyślała z goryczą — w najokropniejszy sposób oszukiwali!
Są tacy sami, jak wszyscy inni... Nie, to tylko Alicja oszukiwała! On, cóż on mógł zrobić? Alicja... jest podła! Tak, podła!
Stała oparta o drzwi, lecz że nogi jej trzęsły się