Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/76

Ta strona została skorygowana.

pokryzję Alicji odpowie też hipokryzją, na podstępy, podstępami, na fałsz, fałszem. Alicja nie może niczego sie domyśleć... To jest najważniejsze. A on?...
— Zobaczymy!
Nałożyła najładniejszą ze swych sukienek, dłużej niż zwykle siedziała przed lustrem, starannie układając włosy. Z zadowoleniem skonstatowała, że nieprzespana noc zostawiła jej „interesujące“ cienie pod oczami, a samym oczom nadała ostry blask.
Nie czekając na Alicję, zbiegła do jadalni.
Therlingowie stojąc kończyli śniadanie i jeden przez drugiego opowiadali coś panu Jankowi, który siedział na stole z rękami w kieszeniach.
— Panowie na morze? — zapytała wesoło, podając im mocno rękę.
— Tak odpowiedział za młodzieńców Drucki — chociaż im nie radzę, bo wiatr piekielny.
— Tem lepiej chyba? Dla takich wilków morskich, jak panowie, to furda!
Therlingowie łamaną polszczyzną zapewniali, że to dopiero prawdziwa przyjemność. Julka najwyraźniej kokietowała ich uśmiechami i wyciąganiem ust w dzióbek, co było jej specjalnością. Młodzieńcy, zaskoczeni taką łaskawością, ociągali się z wyjściem i skakali koło niej jak frygi.
Gdy wreszcie wybiegli, Drucki zaśmiał się:
— Do licha! Cóż to, panno Julko, próbuje pani swych uroków na tych smarkaczach?
— Czy źle to robię? — spojrzała nań zalotnie.
— Hm... myślę, że do tego płeć piękna nie potrzebuje wprawek.
— Owszem — kiwnęła noskiem — to właśnie były wprawki, próbne manewry...
— Przed... oblężeniem — pokazała ząbki w uśmiechu i pochyliła głowę.
— Któraż forteca ma trząść się ze strachu?
Zbliżyła się do niego tak, że omal dotykała go piersią i kładąc palec na jego ustach, powiedziała: