Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/90

Ta strona została skorygowana.

spodziewanie, podrzucił Julkę na metr prawie w górę; złapał w powietrzu i postawił na ziemi.
— Oj! — krzyknęła i roześmiała się.
Zeszli z pagórka, trzymając się za ręce.
— Teraz to naprawdę nasza polanka — powiedziała tonem pytania.
— Nasza, nasza. Twoja i moja — potwierdził.
Jeszcze raz zarzuciła mu rękę na szyję i pocałowała w usta.
Auto trzeba było prawie przez pół kilometra prowadzić tyłem, gdyż na wąskiej dróżce o zawróceniu nie mogło być mowy.
Gdy wyjeżdżali z lasu słońce już zaszło i zrobiło się chłodniej.
— Nie zimno ci, mała?
— Mnie troszeczkę.
— Więc przysuń się do mnie.
Skwapliwie skorzystała z tej rady. Ponieważ zaś, jak zawsze, prowadził wóz jedną ręką, Julka zaanektowała drugą.
Gdyby nie stentorowy warkot motoru, słyszałby na pewno ciche, pieszczotliwe słowa, jakimi obsypywała jego dłoń, tuląc ją do ust i piersi.
Gdy wjeżdżali do osady Hel, trzeba już było zapalić reflektory.


ROZDZIAŁ 19.

Express sztokholmski wpadł na białą stację w Malmoe z dziesięciominutowem opóźnieniem. Dlatego służba celna pobieżniej niż zwykle przejrzała paszporty i bagaże podróżnych, a już w pięć minut potem pociąg, sunąc wolniutko, zanurzył się w czarnem wnętrzu statku promowego „Axel“, odbywającego swą codzienną wędrówkę między Szwecją a stolicą Danji. Połknął teraz jednym haustem rozdygotane