— Panna Valdez — odpowiedział hrabia uprzejmie. — Primabalerina, pierwsza tancerka w teatrze. Cóż sądzisz o niej?
— Hm, szkoda, że taka piękność jest tancerką.
— Tancerka musi być przecież piękna!
— Hm! Możeby ją można kiedyś zobaczyć w; balecie!
Popatrzył badawczo na swego pana.
— Trzeba poczekać, aż dadzą jakąś ładną sztukę, na przykład: „Królowa słońca“, bo w tej sztuce występuje balet.
Twarz jego rozjaśniła radość, gdy usłyszał, że wieczorem pójdą do teatru. Ucałował z wdzięcznością rękę hrabiego.
Obraz tancerki tak podniecił wyobraźnię hrabiego, że zaledwie mógł doczekać się godziny przedstawienia.
A gdy ją ujrzał!...
Orkiestra skończyła właśnie szumny wstęp, kurtyna podniosła się i zjawiła się primabalerina. Ukazała się na scenie błyszcząca jak słońce. Jej rozkoszna postać była jakby złożona z przecudnych kształtów Junony i Wenery, a przepyszna głowa, delikatne zaokrąglenie profilu i ogień jej źrenic robiły niezwykłe wrażenie.
Hrabia Manfred patrzył tylko na nią. Nie widział, jak tańczyła. Nie patrzył na inne — widział tylko te oczy. Marzył. Zasłona spadła, a on jeszcze ciągle patrzał, niby zaczarowany.
Alimpo przyniósł kapelusz i w ten sposób przypomniał mu, że czas już wyjść z teatru.
— Odeślij powóz do domu!
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 20.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
— 565 —