Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/127

Ta strona została przepisana.

Tłumy ludzi gnałam

I jak gruzem bagna całe
280 

Kośćmi ich zapchałam
I sławnego Połubotka
W kaźni zadusiłam.
To ci wtedy święto było!

Aż się piekła moce
285 

Zlękły, Matka Boska w Rżawcu
Zapłakała w nocy!


Trzecia

A i ja sobie pożyłam:

Z Tatarami się puściłam,
290 

Z Muczitielem się bawiłam,
Z Pietruchą popiłam,
A Niemcom sprzedałam.


Pierwsza
Toś i ty popracowała:
295 

Tak kacapów zakowałaś
W niemieckie okowy, —
Że leż i śpij zdrowo!
Moi — czort wie, co w tem mają! —

Jeszcze kogoś wyglądają!
300 

I w poddaństwo dałam ich,
I dworianstwa tłumy całe
Pięknie umundurowałam, —
Rozpłodziłam jak te wszy:

I z bękarta mam już pana!
305 

A gdzie Sicz ich opętana
Stała, dziś handluje żyd!
Moskal sztuka też nie miękka —
Dobrze umie przygrzać ręką!

I jam zła, a brać nie umiem
310 

Ich takim sposobem,