Strona:Thomas Paine - Zdrowy rozsądek.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

preferencją czynić nad wszystkimi innymi; a choć sam może zasługiwać na jaki uczciwy stopień współczesnego uhonorowania, potomstwo jego może być dalece niewartym, aby je dziedziczyć. Jednym z najsilniejszych dowodów naturalnych na błazenadę dziedzicznych praw królów jest to, iż nie uznaje ich natura; inaczej nie tak często obracałaby je w pośmiewisko, dając ludzkości osła zamiast lwa.

Po drugie, na początku nikt nie miał publicznych godności innych niż nadane, a dawcy owych godności nie mieli skąd czerpać umocowania by dysponować prawami potomstwa. Chociaż mogli rzec, “Wybieramy ciebie na naszą głowę”, nie mieli jak powiedzieć, bez jawnej niesprawiedliwości wobec swoich dzieci, “aby twoje dzieci i dzieci twoich dzieci panowały nad nami na zawsze”. A to dlatego, że taki niemądry, niesprawiedliwy, nienaturalny pakt mógłby (a nuż) przy następnej sukcesji nałożyć na nich rząd niecnoty albo głupca. Większość mądrych ludzi, w swych prywatnych odczuciach, traktuje sukcesję dziedziczną zawsze z pogardą. Jest to jednak takie zło, które raz ustanowione niełatwo usunąć; wielu ulega ze strachu, inni z przesądu, a silniejsza część społeczności obdziela się z królem plądrowaniem reszty.

Robią to zakładając, że obecny sort królów w świecie ma honorowe pochodzenie, podczas gdy jest bardziej niż możliwym, iż jak byśmy mogli zdjąć ciemną zasłonę starożytności, a odszukać ich początek, znaleźlibyśmy pierwszego w jakim krewkim gangu, nie lepszym od głównego rzezimieszka, któremu dzikie maniery i przewaga w oszukaństwie dają tytuł wodza wśród rabusiów, a który zwiększając swoje władztwo, a poszerzając swoje rabunki, zastraszył ludzi cichych a bezbronnych do kupowania sobie bezpieczeństwa częstymi płatnościami. Ci co go na przywódcę wybrali jednak nie mieliby takiego pomysłu, aby dać jego potomkom sukcesję dziedziczną, bo takie trwałe wykluczenie siebie samych nie zgadzałoby się z wolnymi i nieskrępowanymi zasadami