Strona:Thomas Paine - Zdrowy rozsądek.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.
III. MYŚLI O OBECNYM STANIE SPRAW AMERYKAŃSKICH


Na następujących stronach nie oferuję nic więcej niż proste fakty, niewymyślne argumenty, oraz zdrowy rozsądek; a z czytelnikiem chcę się tylko na wstępie ugodzić, iżby się pozbył uprzedzeń oraz przesądów, a ścierpiał i dał rozumowi wraz z uczuciami jedynie określić, czy przyjmie, czy też raczej, że nie odrzuci szczerego ludzkiego usposobienia, a wielkodusznie obejmie swym poglądem dni poza dzisiejszym.

Tomy już zapisano w przedmiocie zmagań między Anglią a Ameryką. Ludzie wszelkich pozycji weszli w tę kontrowersję, z przeróżnych motywacji, a z odmiennymi zamysłami. Wszyscy jednak okazali się nieskutecznymi, a czas debaty się skończył. Broń, jako środek ostateczny, rozstrzyga konkurencję; odwołanie się doń było wyborem Króla, a Kontynent przyjmuje wyzwanie.

Mamy relację o nieobecnym już panie Pelham (który, choć uzdolniony jako mandatariusz, miał też swoje wady), iż gdy zaatakowany w izbie gmin, pod względem jego środków jako tylko tymczasowych, odpowiedział „wystarczą na mój czas”. Jeżeli myśl tak fatalna a człowiekowi obca miałaby opanować kolonie podczas obecnej rywalizacji, przyszłe pokolenia wspominać będą imiona przodków z odrazą.

Tu słońce nie przyświecało nigdy sprawie większej wartości. Nie jest to sprawa jednego miasta, prowincji, czy królestwa, ale kontynentu — przynajmniej jednej ósmej mieszkalnego globu. Nie jest to sprawa jednego dnia, roku, czy stulecia. Rywalizacja po