Strona:Tomcio Paluszek.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —

kać! Dziś albo jutro czeka nas to, co obiecał! Zbudzi się i zapomni o obietnicy, a wtedy, biada nam! (podchodzi do głęboko śpiących córek olbrzyma, zdejmuje im korony złote z głów i wkłada na swą głowę i główki swych braci i układa się do snu. (Chwila ciszy)

(Ciemność na scenie)

OLBRZYM (wchodzi z nożem ogromnym i staje nasłuchując).
Aha! śpią! Czas na nich! mam apetyt! Włożyłem na głowy swych córek korony, żeby się nie pomylić... (podchodzi do łóżka, gdzie śpią chłopcy, dotyka głów).
To moje dzieci! Pójdę do tamtych... Szach! ciach! już po nich! Teraz idę spać, a rano każę żonie przyrządzić z nich śniadanie! Teraz wino mi w głowie szumi, idę spać! (idzie za firankę i chrapie).
PALUSZEK. (wstaje pocichu, budzi braci). Uciekajmy! Olbrzym będzie nas gonił, gdy rano spostrzeże pomyłkę!
DZIECI. (wychodzą z korona w ręku i biegną co sił poza dam olbrzyma)

(Świta)

OLBRZYM. (budzi się). Cha! cha! cha! Żonusiu! ugotuj no mi potrawkę z tych szczurów!
OLBRZYMKA. Z jakich szczurów? Czyś jeszcze nie otrzeźwiał po winie?