Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/100

Ta strona została przepisana.

czynał przesłuchania, które później przechodziły w ręce pionu śledczego. Ważnym obszarem działalności Światły było szkolenie i prowadzenie odpraw. Nie później niż w ostatnim kwartale 1947 r. zainicjował m.in. „szkolenie zawodowo-seminaryjne”, które miało objąć prawie 200 funkcjonariuszy WUBP i 400 z PUBP. Latem 1948 r. przeprowadzono rozległą akcję szkolenia ideologicznego, po której przeegzaminowano niemal 850 osób (91 otrzymało stopień „bardzo dobry”, a 80 „niedostateczny”). Na comiesięcznych naradach pracowników operacyjnych zajmujących stanowiska kierownicze w PUBP, które trwały zazwyczaj 2-3 dni, Olkowski i Światło (czasem jakiś kierownik wydziału lub przedstawiciel KW PPR) wygłaszali referaty, a uczestnicy pisali sprawdziany. W programie kursów znajdowało się też „ukulturalnianie” ubeków, m.in. wspólne wyjścia do teatru (niestety, nie wiem, na jakie sztuki chodzili). Na kursach tych Światło najczęściej omawiał sprawy związane z agenturą, która wobec coraz mniejszego znaczenia akcji „w polu”, kiedy prym wiodło wojsko i KBW stawała się kluczowa dla funkcjonowania bezpieki. Od czasu werbunków podejmowanych w ramach „kampanii wyborczej” sieć agenturalna miała charakter masowy: latem 1948 r. w województwie krakowskim zarejestrowanych było około 200 agentów i około 5,5 tys. informatorów. Stan ten nie był zasługą Światły, większość została zwerbowana przed jego przyjazdem do Krakowa, a on sam w trakcie szkoleń kładł nacisk na „jakość”, a nie na ilość. Światło wprowadził zwyczaj cotygodniowych (w soboty przed południem) odpraw z naczelnikami i zastępcami naczelników wydziałów, które miały charakter — jak byśmy dziś powiedzieli — interaktywny: na każdej odprawie któryś z naczelników referował działalność swojej komórki, po czym odbywała się dyskusja. Być może zdradzał więc talenty dydaktyczne.
Nie obyło się, rzecz jasna, bez wpadek. Najbardziej znana, dzięki temu, iż pozostawiła ślad w aktach personalnych Światły, przytrafiła się w lutym 1947 r., kiedy w siedzibie Izby Lekarskiej w Warszawie, w trakcie posiedzenia Sekcji Szpitalnej Państwowej Rady Zdrowia, aresztowano dr Jana W. Adamskiego, dyrektora Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia. Minister zdrowia wszczął raban, w wyniku którego lekarza przewieziono do siedziby V Departamentu MBP (służba zdrowia podlegała jego „ochronie”). Okazało się, że zatrzymanie nastąpiło na skutek telefonogramu wysłanego z krakowskiego WUBP do jego warszawskiego odpowiednika, a przybyły po dwóch dniach (!) szeregowy funkcjonariusz z Krakowa „nie przywiózł żadnego materiału obciążającego”. Trzeba więc było „po przeproszeniu za przykre nieporozumienie” zwolnić dr Adamskiego. Dokonując tego aresztowania, złamano szereg resortowych przepisów wewnętrznych, m.in. o właściwości terytorialnej działania urzędów wojewódzkich (w przypadku działań poza własnym terenem konieczne było powiadomienie MBP), o trybie aresztowań wyższych urzędników państwowych (które można było przeprowadzić tylko po uzyskaniu zgody odpowiedniego departamentu), o konieczności posiadania w chwili aresztu wystarczających materiałów obciążających, a wreszcie — o zakazie dokonywania w Warszawie