Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/118

Ta strona została przepisana.

tów z tamtych czasów, po 1956 r. prowadzone były śledztwa, a Biuro Polityczne KC PZPR powoływało specjalne komisje, to prawie niemożliwe jest odtworzenie szczegółów procesu decyzyjnego, określenie jaki był konkretny „wkład” poszczególnych osób, czyje pomysły wprowadzono w życie, choć można wymienić osoby, które miały koncepcyjny udział w tym okrutnym dziele. Nie wiadomo jednak, kto np. zaproponował skonstruowanie łańcucha Lechowicz-Spychalski-Gomułka i obudowanie go „sprawami pomocniczymi”, m.in. urzędnikami Delegatury czy oficerami AK. Zapewne zrodził się w trakcie jakiejś „burzy mózgów”, ale nie znamy wszystkich jej uczestników. Być może brali w niej udział także sowieccy doradcy? Przecież po to tu byli. Wątpliwe jednak, aby jesienią 1948 r. Światło brał udział w tego rodzaju konwentyklach, choć mógł dostarczać opracowywane przez siebie analizy.
W kręgu osób zarządzających ściganiem „wroga wewnętrznego” Światło odgrywał więc ważną rolę, choć był raczej egzekutorem niż inicjatorem. Nie znaczy to, że był maszynką do aresztowań, w bilansie jego czasu pracy znaczącym elementem musiało być studiowanie protokołów przesłuchań, dokumentów operacyjnych (z perlustracji czy podsłuchów) oraz materiałów źródłowych. A także nadzór nad budowaniem siatek agenturalnych przez podwładnych, za czym szło czytanie raportów tajnych współpracowników i różnego rodzaju notatek służbowych, które trafiały na jego biurko. Również, co oczywiste, prowadził własnych agentów. Ostatecznie nie udało mi się ustalić, ilu ich miał, ale z uwagi na zajmowaną pozycję ważniejsze było, iż właściwie bez ograniczeń czerpał z pracy swoich podwładnych oraz w razie potrzeby z innych komórek bezpieki. Zresztą np. na początku 1949 r. większość ubeków pełniących kierownicze funkcje w województwach (szefowie WUBP i ich zastępcy) miała bardzo mało własnych tajnych współpracowników. Jak wyliczał na jednej z odpraw Radkiewicz, byli tacy, którzy w ogóle nie mieli agentury na osobistym kontakcie. Jedno z najważniejszych osobowych źródeł informacji Światły, Maria Turlejska (pseudonim „Marysia”, później „Xenia” lub „Ksenia”), znająca świetnie stosunki w konspiracyjnej PPR i zaprzyjaźniona z wieloma osobami, które zaliczane były do „gomułkowców”, była obsługiwana także przez paru innych wysoko postawionych funkcjonariuszy (Fejgina i Piaseckiego), co nie było praktyką powszechną, a instrukcje wręcz tego zakazywały. Z dokumentów wiadomo też, że z kolei zwerbowanych przez siebie agentów oddawał do „eksploatacji” podwładnym. Wydaje się, że w odniesieniu do swojej pracy z agenturą Światło stosował się do tego, czego sam nauczał mniej doświadczonych ubeków: ważna jest jakość informatorów, a nie ich liczba. Pewną pikanterią — a jednocześnie dowodem łamania przez niego procedur, o których przestrzeganie często napominał swoich podwładnych — było, że kilka lokali kontaktowych (tzn. miejsc, w których spotykał się z agentami) miał w mieszkaniach znajomych, a nawet u sióstr. Opracowywanie informacji dotyczących konkretnej osoby nie oznaczało, że zostanie ona niebawem aresztowana. Wiele spisów i teczek tworzonych było na wyrost lub z myślą o ewentualnych przyszłych represjach. Jeśli