Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/127

Ta strona została przepisana.

a pouczenia Polaków można wręcz uznać za niestosowne. Przyganiał kocioł garnkowi: wprawdzie za kratkami było już grono osób związanych z Fieldem i kilkadziesiąt ze „sprawy Lechowicza”, ale nie dość, że jeszcze żaden wyrok nie zapadł, to nawet śledztwo nie było zaawansowane. Veselý jednak przyjechał nie po to, by wysłuchiwać pouczeń, ale zapewne dlatego, że interesował go Hermann Field. Od wiosny 1939 r. bowiem, czyli od wkroczenia Niemców do Pragi, organizował on z ramienia British Committee for Refugees from Czechoslovakia, operując z Katowic i Krakowa przy pomocy brytyjskich służb konsularnych, ucieczki działaczy politycznych i inteligencji czeskiej na Zachód lub do Związku Sowieckiego. Wśród nich było sporo komunistów i Żydów, bo przecież znalezienie się w strefie okupacji nazistowskiej właśnie dla nich było najbardziej niebezpieczne. 17 września, po napadzie Związku Sowieckiego na Polskę, udało mu się uciec z ostatnią grupą przez Zaleszczyki do Rumunii. Opisał to wszystko w szczegółowych listach do matki. Z racji tej aktywności Hermann poznał parę osób, które w komunistycznej Czechosłowacji odgrywały znaczącą rolę — m.in. ministra spraw wewnętrznych Vaclava Noska, redaktora „Rudého Práva”, centralnego organu partii komunistycznej Vilema Novego, czy sekretarza generalnego KC KPCz Rudolfa Slánsky’ego. Toteż dostęp do młodszego z braci Fieldów był dla czechosłowackiej bezpieki dosyć ważny. Może liczyli nawet, że MBP przekaże im Hermanna. A właściwie „zwróci” z Warszawy miał przecież lecieć do Pragi. Nie tylko go jednak nie wydano, ale, o ile wiem, StB nie miała do niego bezpośredniego dostępu. Możliwe, że polscy śledczy otrzymali od Vesely’ego „pytajniki” i odpowiedzi przesłuchiwanego wysyłali do Pragi.
Z punktu widzenia tej książki interesujące w spotkaniu z Veselým jest to, że — wedle czechosłowackich źródeł — uczestniczyli w nim nie tylko Radkiewicz i Różański, Bierut, Berman i Zambrowski, ale i ppłk Józef Światło. Zapewne po raz pierwszy przebywał w tak szacownym gronie. Nie ulega wątpliwości: Izak Fleischfarb jako Józef Światło stał się osobą, której nie tylko należy się bać, ale i z którą należy się liczyć. Sądzę, że to było ważniejsze.
Zapewne nie było potrzebne zmarszczenie brwi Stalina czy połajanki przez telefon ani cierpkie napomnienia Lebiediewa. W kierownictwie PZPR zdawano sobie sprawę, że sprawy nie idą najlepiej. Śledztwo ugrzęzło, brakowało jednoznacznych zeznań, nie mówiąc o dokumentach. Bierut zaniepokojony tym, postanowił powołać komisję roboczą, która miała zapoznać się z przebiegiem śledztwa. Składała się ona z Franciszka Mazura, członka Biura Politycznego, Leona Kasmana, redaktora naczelnego „Trybuny Ludu”, ale przede wszystkim osoby „wysokiego zaufania” Kremla, oraz Jerzego Dobrowolskiego, zastępcy szefa GZI. Komisja działała dosyć sumiennie. Jej członkowie nie tylko zapoznali się z dokumentami (głównie protokołami przesłuchań) i nagraniami, przepytali wielu funkcjonariuszy i złożyli wizytę w „Spacerze”, gdzie obejrzeli cele. Z więźniami wszakże nie rozmawiali, a do metod przesłuchań, bicia i psychicznego