Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/154

Ta strona została przepisana.

żenia w kilkudziesięciu sprawach, a najbardziej aktywni (albo najbardziej zaawansowani w śledztwach) zobowiązywali się przygotować po cztery akty oskarżenia. Prawdziwi stachanowcy. Światło starał się dopingować towarzyszy i np. w listopadzie 1952 r. na jednym z zebrań stwierdził, że „złą pracą całej jednostki jest brak aresztowań”. Ergo, dobra praca oznacza wielu więźniów.
Departament uchodził za awangardę bezpieki i sami funkcjonariusze też tak siebie traktowali. Z bardzo interesującego, statystycznego opracowania Konrada Rokickiego Portret zbiornicy kadry X Departamentu wynika, iż rzeczywiście pod pewnymi względami przeciętny pracownik tego pionu różnił się mniej lub bardziej od innych przeciętnych w resorcie. Podwładni Fejgina byli starsi niż ogół ubeków (38% powyżej 30 lat), ale i tak byli młodzi (59,5% w przedziale 22-30 lat), trochę więcej miało wykształcenie „średnie niepełne” (35,5%), ale trochę mniej wykształcenie wyższe (1,7% wobec 2,6%), mieli wyraźnie dłuższy staż bezpieczniacki (30,2% zaczęło służbę w 1945 r.), więcej deklarowało pochodzenie robotnicze (64,6%), a mniej chłopskie (26,7%), znacznie wyższy był stopień „upartyjnienia”, czyli przynależności do PZPR (91,4% wobec 71,8%), zdecydowanie więcej było osób, które należały do KPP lub jej przybudówek (15,5% wobec 4,2%) oraz działały w partyzantce peperowskiej lub sowieckiej (8,6% wobec 4,8%). Mniej było osób z wpisaną narodowością polską (89,7%), a wyraźnie więcej miało w odpowiedniej rubryce ankiety wpisaną narodowość żydowską (8,6% wobec 2,3%). Nie wiadomo jednak, kto dokonywał tego wpisu — czy zainteresowany, czy pracownik komórki kadrowej. Niemożliwe jest wiarygodne zinterpretownie danych określających stosunek do religii, jak zaznacza Rokicki — w 1951 r. wprowadzono nowe kwestionariusze, ale nie wszyscy ubecy je wypełniali i w znacznej części ankiet pozostały stare zapisy świadczące raczej o środowisku, z którego pochodzili niż o indywidualnych wyborach. Z tych statystyk wynika bowiem, że wierzącymi było 29,6% ogółu ubeków i nawet więcej, bo aż 37,9%, pracowników X Departamentu. Było to całkowicie niezgodne z wewnętrznymi przepisami, wedle których „religianctwo” wykluczało pracę w MBP nie tylko na stanowiskach kierowniczych, ale we wszystkich komórkach operacyjnych, śledczych itp. Bezpartyjność, a zatem chyba też i przywiązanie do wiary, dopuszczalne były wśród pracowników obsługi (kierowcy, sprzątaczki), w ochronie czy w służbach socjalnych (przedszkola, domy wczasowe, kluby) i medycznych. W takim mniej więcej towarzystwie obracał się Światło.
W świadectwach składanych w 1954 r. znajdują się nieliczne uwagi dotyczące „prowadzenia się” Światły. Pochodzą one głównie od kierowców, tzn. osób stosunkowo nieźle znających zwyczaje wożonego prominenta. Jeden z szoferów relacjonował, że gdy woził szefa do Łodzi, Światło „zawsze starał się przygadać sobie jakąś kobietę i popić wódki, przeważnie w restauracji Grant [sic] Hotelu”, oraz że woził dla niego lekarstwa, o „których fryzjer MBP mówił, że są na chorobę weneryczną”. Inny z kolei oświadczył, że dyrektor „po godzinie 16.00 codziennie brał samochód, trochę owocy [sic] i słodyczy i gdzieś jeździł”