Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/159

Ta strona została przepisana.

sejmu. Wiele spraw wszczynano na podstawie donosów o czyjejś wypowiedzi krytycznej wobec systemu czy Związku Sowieckiego. Ścigano niekiedy malwersantów, pijaków czy cudzołożników wskazanych przez instancje partyjne. Było to, owszem, zgodne z zasadami „czujności rewolucyjnej”, ale miało mało wspólnego z główną misją, jaką powierzono X Departamentowi. Nie znaczy to, że „w terenie” nie było spraw związanych z trockizmem, titoizmem i „odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym”, że nie gnieździli się tam „palestyńczycy”, „francuzi” czy „jugosłowianie” (których szczególnie wielu musiało być na Dolnym Śląsku, gdzie koncentrowali się reemigranci z Bośni).
Światło, jako nadzorujący dwa ważne wydziały operacyjne departamentu, siłą rzeczy musiał zajmować się terenem. Nie tylko brać udział w szkoleniach czy pilnować sporządzania zbiorczych informacji o pracy całego „pionu X” w zakresie tych dwóch obszarów, ale także pojawiać się w wydziałach X WUBR np. po to, by kontrolować rozpracowania. Z pewnością wielokrotnie posiłkował się wiedzą zdobywaną przez „dołowych” funkcjonariuszy do prowadzenia spraw, którymi kierował lub nadzorował w Warszawie. Niektórzy z figurantów rozpracowań centralnych mieszkali bowiem poza stolicą i nie można było na bieżąco ich kontrolować bez użycia środków będących w dyspozycji lokalnej bezpieki oraz jej funkcjonariuszy. Jednak, jak wynika z raportów złożonych w październiku 1954 r. przez wszystkie WUBP „na okoliczność” ich związków ze Światłą, były województwa, w których nie pojawił się ani razu, innymi bardziej się interesował, a np. na Lubelszczyźnie zarządził prawdziwe polowanie na partyzantów GL/AL. Nie zajmował się tysiącami osób, które trafiły do ewidencji i na które zakładano „teczki”, a wybierał tylko takie, które można było powiązać z czołowymi „figurantami”. Stąd chyba zainteresowanie komunistyczną partyzantką na Lubelszczyźnie, w której działał m.in. Korczyński, a jeśli zajrzał raz do Olsztyna to pewnie dlatego, że przebywał tam odsunięty na boczny tor Mieczysław Moczar, którym interesował się departament. Zresztą ówczesny szef WUBP Franciszek Szlachcic, w 1948 r. był przez kilka miesięcy jego kolegą z krakowskiej bezpieki.
Wbrew temu co się często uważa ani Biuro Specjalne, ani X Departament nie nadużywały narzędzi operacyjnych. Na liście zamówionych przez departament urządzeń PP (czyli „podsłuchów pokojowych”), którą sporządzono post factum w styczniu 1957 r., znajduje się niespełna 20 pozycji, z tego 7 zostało założonych na zamówienie Światły (ostatnie złożył 27 listopada 1953 r.). Choć lista ta wydaje się niekompletna, nawet jeśli faktycznie działających urządzeń było dwa razy więcej i tak byłoby to niewiele. Częściej zakładano PT, czyli „podsłuchy telefoniczne”, które były łatwiejsze do założenia i bez porównania tańsze w eksploatacji, ale uruchamiane były na czas rozmowy telefonicznej i nie rejestrowały tego, co dzieje się w mieszkaniu. W sumie PP i PT „na koncie” X Departamentu było 75, w tym większość — jak pisano w sprawozdaniu II Departamentu sporządzonym w październiku 1954 r. — zainstalowano na zlecenie Światły. Oba