(oświadczył, iż „nie wolno mu wymieniać pieniędzy”) i wydał w tej samej walucie, w jakiej Fejgin zapłacił. Dyrektor wyszedł wprawdzie z dwoma paczkami luksusowych papierosów, ale bez westmarek.
Ani przed trafiką, ani przed wystawą sąsiedniego sklepu, ani na pobliskim przystanku tramwajowym, Światły nie było. Fejgin trochę stał, trochę się przechadzał, aby nie zwracać na siebie uwagi. Światły wciąż nie było. Nie było też żadnych oznak, świadczących, że coś się wydarzyło w ciągu tych paru minut, które spędził w trafice — wypadek, interwencja policji, jakaś scysja. Ludzie zachowywali się spokojnie, nie było żadnego zbiegowiska, które niechybnie towarzyszyłoby takiemu wydarzeniu. Tramwaje nadjeżdżały i odjeżdżały, ludzie wsiadali i wysiadali, ale ruch na ulicy był niewielki. Gdy po około godzinie Światły wciąż nie było, Fejgin postanowił wrócić do sektora wschodniego. Uznał jednak, że najpierw na wszelki wypadek musi się pozbyć pistoletu. Opodal skrzyżowania Gericht — i Müllerstrasse, po których wciąż krążył, zauważył niewielki, typowo wielkomiejski skwer: trawnik, trochę krzaków, chude drzewka, parę ławek i latarni. Z planu wynika, że był to Courbière Platz, który nawet teraz wygląda na lekko zapuszczony. Fejgin znalazł tam, jamkę kilkunastocentymetrowej głębokości”, do której włożył pistolet i przysypał go ziemią. Wrócił na ulicę, znalazł kolejną trafikę, w której — po pewnych przetargach — za jedną ostmarkę dostał 20 zachodnich fenigów. Tyle, ile potrzebował na bilet. Tuż przed godziną 19.00, a więc w sumie po około dwóch godzinach od wymarszu na zakupy, dotarł do hotelu. Światły, oczywiście, nie było. Chyba nawet nie liczył, że go tu zastanie. Poszedł do pokoju, ale zaraz zszedł do hallu i około godziny przesiedział nad butelką piwa. Tej nocy zapewne nie chrapał. Jeśli w ogóle zdołał zasnąć.
Taką wersję przedstawił Fejgin w kilkunastostronicowym raporcie zatytułowanym „Relacja dotycząca podróży służbowej do Berlina (3-8 XII 1953 r.)”, który spisał 23 grudnia. Wersja podawana przez Światłę różni się w kilku szczegółach. Jeden z nich ma większe znaczenie, inne zaś są drugorzędne. Otóż wedle relacji Światły do Berlina Zachodniego trafili — przez pomyłkę — już pierwszego dnia wieczorem, a nie dopiero drugiego. Mieli wówczas wejść do jakiegoś dużego sklepu i dopiero, gdy przyszło do płacenia okazało się, że nie są w Berlinie Wschodnim, wycofali się i wrócili do hotelu. Następnego dnia — kontynuował Światło — udali się ponownie, tym razem świadomie, do Berlina Zachodniego: „ja z zamiarem ucieczki”. Chcieli wymienić wschodnie marki na zachodnie, toteż udali się do kantoru, Światło wszedł pierwszy, potem swoją część poszedł wymienić Fejgin. Wówczas Światło „miał trochę czasu na odłączenie się”. Zgłosił się „do władz amerykańskich”, na posterunku Military Police wylegitymował się, powiedział kim jest i wyjął z kieszeni „rewolwer służbowy, automatyczny, z którym nie rozstawałem się od roku 1945”.
Prawdę mówiąc, uważam wersję Fejgina za bardziej wiarygodną. Nie dlatego, że wyszła spod pióra osobnika z wyższym stopniem i dłuższym „stażem bolszewickim”, a nawet nie dlatego, że powstała tuż po wydarzeniu. Wiarygodności
Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/175
Ta strona została przepisana.