Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/182

Ta strona została przepisana.

dostępnych publikacji, a wszystkie nieznane fakty oparte są na wypowiedziach anonimowych oficerów służb specjalnych amerykańskich, brytyjskich, sowieckich czy polskich. Są w niej dziesiątki błędów faktograficznych i w oczywisty sposób naciąganych informacji (np. w 1948 r. Dulles pracował w prywatnej firmie adwokackiej a nie w CIA; w tymże roku Światło nie mógł mieć „materiałów” na Bermana). Nic dziwnego, że w gronie odbiorców literatury fachowej książka Stevena spotkała się ze sceptycznym przyjęciem. CIA zareagowała oficjalnie: w jednym z numerów jej periodyku „Studies in Intelligence” z 1974 r. (wówczas był to druk poufny, tylko dla pracowników Agencji, dziś jest już jawny) ukazało się krótkie omówienie Operation Splinter Factor pióra A.V Knobelspiesse’a, który, nie przecząc, że książka jest „dobrze napisana i wciągająca”, stwierdza jednak, że ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Wedle niego operacji o takiej nazwie w ogóle nie było, a Światło do chwili znalezienia się w Berlinie Zachodnim nigdy nie miał do czynienia z funkcjonariuszami CIA i — „o ile nam wiadomo” — z żadnymi służbami specjalnymi państw zachodnich. Powiada się, że dementi bywa najlepszym potwierdzeniem, ale sądzę, że ten bon mot w tym przypadku nie ma zastosowania.
Wbrew temu, co pisze Steven, żadna komisja powołana przez bezpiekę do zbadania „sprawy Światły” nie znalazła dowodów jego współpracy. Natrafiła na inne tropy, o czym napiszę dalej. Także w moich badaniach dokumentów MBP dotyczących Światły nie znalazłem nic, co by mogło świadczyć, że był zwerbowany i utrzymywał kontakty z kimś z ambasady amerykańskiej (lub brytyjskiej). Wydaje się zresztą, że w tamtych latach — a zwłaszcza po 1948 r. — praca wywiadowcza w Polsce (i w innych krajach komunistycznych) była wyjątkowo niewdzięczna i w sumie miała raczej ograniczony zasięg. Stephen Dorill, w swojej potężnej monografii MI6, pisze à propos książki Stevena, że Agencja „nie miała możliwości podjęcia się tak skomplikowanej operacji”. Dorill uważa, że idea spisku, który opisuje Steven, narodziła się dopiero w związku z ucieczką Światły i jego rewelacjami. Nie przeprowadzono do tej pory rzetelnych i źródłowych badań nad aktywnością wywiadowczą państw zachodnich w Polsce w tamtym czasie, ale sądzę, iż należy przyjąć, że tak jak to bywa w państwach totalitarnych, w których strach i nieufność są wszechobecne, także w Polsce lat 1948-1953 było w istocie bardzo mało szpiegów zachodnich. Nie przeczy temu fakt, iż za szpiegostwo w tych latach skazano ponad 1,2 tys. osób, w tym 413 jako szpiegów amerykańskich. Myślę, że Dulles dużo by dał za to, by choćby co 20 skazany był rzeczywiście „jego człowiekiem w Warszawie”. W kontekście tez Stevena osobną sprawą jest istnienie bardzo rozbudowywanych amerykańskich programów wojny psychologicznej, ale jeśli chodzi o generalną linię polityczną, była ona akurat wprost przeciwna do tej, jaką rysuje autor Operation Splinter Factor. Np. w marcu 1949 r., a więc wówczas, gdy Światło miał zacząć realizować wyznaczony mu przez Dullesa złowieszczy plan likwidacji „narodowych komunistów”, odbyło się posiedzenie Policy Planning Staff, czyli głównej instancji