Władze natychmiast podjęły przeciwdziałania. Już 14 lutego na zebraniu Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, czyli kierownictwa przemalowanej bezpieki, postanowiono, że za koordynację działań odpowiadać będzie III Departament Komitetu (jego szefową była Brystygierowa), który ma ściśle współpracować z milicją, WOP i KBW oraz uznano, że należy zastosować swoiste bodźce finansowe, a mianowicie „użyć materialnego zainteresowania ludności w zdawaniu władzy znalezionych egzemplarzy”. Dla wszystkich służb Komitetu i MSW (w tym przede wszystkim MO, ORMO, KBW i WOP) oraz dla wojska przygotowano specjalne instrukcje. W terenie mobilizowano aktyw partyjny. Można powiedzieć: wszyscy do walki z balonami! Ważnym elementem tej walki były represje. Nie sporządzono do tej pory inwentarza wyroków wydanych „za przechowywanie i kolportaż broszur prowokatora Światło”, ale w znanych mi przypadkach kilka rzeczy zwraca uwagę. Procesy wytaczano w różnych częściach kraju (Przasnysz, Szczecin, Olsztyn, Nidzica, Kielce, Katowice), co może oznaczać, że terytorialny zasięg akcji balonowej był jednak znaczny. Jak na ten rodzaj „przestępstwa” kary były wręcz drakońskie: do 3 lat więzienia. Odwilż i liberalizacja, które zachodziły wtedy w Polsce, były w przypadku posiadania tej broszury mało widoczne: natrafiłem na wyrok wydany 25 kwietnia 1956 r., tj. dwa dni po aresztowaniu Fejgina i Romkowskiego, którzy byli jej (nie jedynymi, to prawda) bohaterami. Był też przypadek skazania pewnej osoby za nielegalny handel broszurami. Polak potrafi!
Zapewne aż do okresu, w którym społeczeństwo pobudzane takimi wydarzeniami jak tajny referat Chruszczowa, śmierć Bieruta czy krwawe stłumienie buntu poznaniaków „rozhuśtało” się na dobre, broszura Za kulisami bezpieki i partii była hitem wydawniczym, silnie wpływającym na nastroje społeczne i demaskującym władze partii komunistycznej. Nawet mimo to — a może właśnie z tego powodu — że informacje w niej zawarte krążyły nader często w formie zniekształconych pogłosek, na ogół potęgujących reakcje negatywne wobec reżimu. Hugo Steinhaus, jeden z najwybitniejszych polskich matematyków, zanotował w swoim dzienniku, że Światło miał opowiadać, jakoby Bierut zasugerował mu, aby odmawiającego przyznania się do winy Gomułkę wsadzić do beczki, którą spuszczono po schodach. „Trudno się dziwić — konkludował chyba na serio Steinhaus — że Gomułka ma od czasu do czasu napady furii”.
To, co zrobił Światło — a raczej to, co zrobili z posiadaną przez niego wiedzą „ludzie z CIA” oraz dyrektorzy i redaktorzy RWE oraz Głosu Ameryki — wywołało w obozie władzy wściekłość i obawy przed tym, co też zdrajca może jeszcze opowiedzieć. Należy sądzić, że reakcje części społeczeństwa były odwrotne: satysfakcja, że głośno mówi się o zbrodniach i pokazuje skrzętnie dotychczas skrywane, a więc już tylko z tego powodu uważane za prawdziwe, oblicze komunistycznego i bezpieczniackiego establishmentu. Być może wśród zadowolonych z rozpowszechniania tego rodzaju wiadomości były osoby mające jakieś etyczne zastrzeżenia z uwagi na wykorzystywanie człowieka o tak złej
Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/226
Ta strona została przepisana.