Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/24

Ta strona została przepisana.

sji o charakterze antyżydowskim, a walki w okolicy Medynia nie były zbyt intensywne, to jednak w ciągu roku front przetoczył się tędy dwa razy. Zwykle cierpi na tym ludność cywilna, na wojnie zyskują tylko nieliczni — handlarze i dostawcy. Nie sądzę, aby do tych ostatnich należeli Fleischfarbowie, których była już cała gromadka.
Jakby tych przemarszów wojsk, potyczek czy starć było mało, latem 1917 r. pojawiły się zwiastuny Wielkiej Zawieruchy, która miała ogarnąć Kresy i trwać do wczesnej jesieni 1920 r. W powstałym rozprzężeniu szczególnie zagrożeni byli Żydzi, choć najpoważniejsze przejawy agresji wobec nich wystąpiły na wschód od Galicji. Nie brakowało ich jednak i na Tarnopolszczyźnie, zwłaszcza podczas wojny polsko-ukraińskiej, która wybuchła już w listopadzie 1918 r., a nad Zbrucz dotarła latem 1919 r. Niespełna rok po jej zakończeniu doszło do krótkotrwałego, ale krwawego i brutalnego najazdu Armii Czerwonej, która „po trupie Polski” zdążała do serca Europy. Wystarczy zajrzeć do świetnej powieści Konarmia Izaaka Babla oraz do jego dzienników, aby zyskać wyobrażenie o tamtych wydarzeniach; co mogło dziać się w okolicy, przez którą przechodził ważny dla przebiegu wojny polsko-bolszewickiej szlak kolejowy i gdzie w ciągu zaledwie paru letnich tygodni 1920 r. najpierw bolszewicy gnali na zachód bielopolakow, potem Polacy w przeciwną stronę pędzili krasnoarmiejców. Być może groźniejsze dla ludności były walki polsko-ukraińskie, w których Żydzi — jak często bywa w podobnych sytuacjach — znaleźli się między młotem a kowadłem i przez obie strony byli uważani za zdrajców.
Nie udało mi się ustalić, co w ciągu tych kilku lat działo się w Medyniu i w rodzinie Fleischfarbów, ale z wojennej zawieruchy wyszli bez większego szwanku. W każdym razie nikt nie zginął, nie znalazłem też informacji, żeby ktoś z rodziny był ranny, pobity czy stał się ofiarą przemocy fizycznej. Nie wiem też, czy drastyczne wydarzenia z lat 1919-1920, a na pewno nie brakowało takich, jeśli nie w samym Medyniu, to w okolicy, wpłynęły w jakikolwiek sposób na paroletniego Izaka, nazywanego w rodzinie Izkiem lub Iźkiem. Pewnie był za mały, żeby coś konkretnego zapamiętać. Już w czasie pokoju, w 1922 r., urodziła się kolejna dziewczynka — Sara, nazywana w rodzinie Sarną. Z tego, iż nastąpiło to w leżącej nieco na północ od Medynia wsi Koszlaki można wnosić, że głowa rodziny szukała tam pracy. Niebawem zresztą wszyscy przenieśli się do Podwołoczysk, gdzie Gabriel Fleischfarb pracował jako oficjalista, czyli urzędnik — był magazynierem w młynie. Zapewne parał się tym zajęciem już wcześniej, jeszcze w Medyniu i Koszlakach. Nie wiem, jakie miał wykształcenie, ale na pewno był biegły w rachunkach i w pisaniu. Przenosiny do Podwołoczysk mogły mieć związek nie tylko z pracą, ale i z łatwiejszym dostępem do nauki. Stąd Memel (Maria) mogła codziennie dojeżdżać pociągiem do gimnazjum żeńskiego w Tarnopolu, co byłoby niemożliwe z Medynia czy Koszlaków, a później w jej ślady poszła Rachela. Wyjeżdżały do szkoły o piątej rano, a z uwagi na to, że zarabiały korepetycjami, powrót do domu następował późnym wieczorem. Jeszcze w Koszlakach lub dopiero