Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/254

Ta strona została przepisana.

Jan Nowak-Jeziorański, który w 1954 r. powołał Światłę na — jak to określał wielokrotnie — „świadka oskarżenia”, już po upadku komunizmu napisał, że „gdyby [Światło] żył, to Polska powinna zażądać jego ekstradycji. Powinna postawić go przed sądem, jak każdego innego przestępcę”. Wątpię, by Amerykanie uczynili zadość takiemu żądaniu. Uważam nawet taką możliwość za niezwykle mało prawdopodobną. Gdyby jednak stanął przed sądem Polski demokratycznej, z pewnością zapadłby — może po długotrwałych deliberacjach, jak w przypadku procesu Adama Humera i jego kompanów — wyrok skazujący. Myślę jednak, że sędziowie wzięliby pod uwagę, że udział oskarżonego w odkrywaniu „kulis bezpieki i partii”, obnażaniu zbrodni komunizmu i demaskowaniu systemu, może być traktowany jako okoliczność łagodząca. Łagodząca — tak, ale nie unieważniająca. Rację trzeba bowiem przyznać Williamowi Faulknerowi, który pisał: „Przeszłość nigdy nie mija”. Szczególnie zaś — to już moje uzupełnienie — nie powinna przeminąć Zła Przeszłość.