Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/35

Ta strona została przepisana.

w Krakowie (410 robotników), rozpoczęty 17 marca żądaniem podwyżki plac, przekształcił się w zamieszki, podczas których od kul policji zginęło 8 osób. Komuniści rzeczywiście mieli spory udział w tych wydarzeniach, ale — jak się wydaje — przede wszystkim kolportując ulotki oraz jako mówcy na wiecach i w czasie ulicznych manifestacji, a nie w samej fabryce, kiedy rozpoczął się strajk. Jednak to oczywiście najczęściej ich aresztowano czy skazywano, gdyż w odróżnieniu od anonimowej masy strajkujących czy demonstrantów znała ich policja, która nie miała trudności z ich identyfikacją i zatrzymaniem, nawet jeśli nie byli uczestnikami strajku jako takiego. Ponadto, policja chętnie — jeśli można tak powiedzieć — aresztowała komunistów, ponieważ władzom zależało na eksponowaniu ich obecności wśród osób zatrzymanych w związku ze strajkami czy manifestacjami, w ten sposób dyskredytowano te wystąpienia wobec większości krakowian, którzy dalecy byli od sympatyzowania z wichrzycielami.
Aczkolwiek sytuacja zmieniała się, to jednak, jak można sądzić, aktywność w zachęcaniu („podżeganiu”) do strajku czy wygłaszanie przemówień nie musiały przekładać się na poparcie w społeczności Krakowa, której lewicowo nastawiona część — nie będąca bynajmniej większością — opowiadała się raczej za socjalistami czy to z PPS, czy z Bundu lub partii syjonistycznych niż za komunistami. Świadectwem politycznej marginalizacji KPP były wyniki wyborów parlamentarnych z września 1930 r., w których komunistyczna lista pn. Jedność Robotniczo-Chłopska otrzymała 616 głosów na około 82 tys. oddanych, czy wyborów samorządowych z grudnia 1932 r., gdy kapepowska lista pn. Jednolity Front Robotniczy dostała 885 głosów. Zapewne, gdyby w roku 1936 czy 1937 odbywały się wybory, lista komunistyczna cieszyłaby się większym niż poprzednio poparciem, ale trudno się spodziewać, że osiągnęłaby na dłuższą metę jakiś oszałamiający sukces. Nawet na „ulicy żydowskiej”. Wydaje się, że krakowscy komuniści, bez względu na wiek, miejsce pracy i pochodzenie, musieli czuć się odizolowani od liczebniejszej społeczności polskiej czy żydowskiej, choć niekiedy — jak w 1936 r. — udawało im się połączyć z masowymi ruchami protestujących. Komuniści Żydzi zapewne czuli się izolowani podwójnie, jako Żydzi częściej byli w polskim otoczeniu ciałem obcym a nawet traktowanym wrogo niż trwałym i naturalnym składnikiem obywatelstwa królewskiego grodu, uważanego zresztą za domenę mieszczaństwa i Kościoła katolickiego. Czyli w języku komunistów — „kołtuństwo”.
Wróćmy jednak do Izaka Fleischfarba. Po wyprowadzeniu się od rodziców zamieszkał u jednego z nowo poznanych towarzyszy przy ul. Izaaka, a więc w samym sercu Kazimierza, najstarszej i największej żydowskiej dzielnicy Krakowa. Później parokrotnie zmieniał kwaterę, przez jakiś czas zatrzymał się nawet na terenie zakładu Huttera — ale jako adres stałego pobytu aż do 1937 r. podawał adres rodziców (Prądnik Biały, ul. Krzywa 4). Może przemieszkiwał więc u znajomych, a nie wynajmował samodzielnie mieszkania? Pierwsze zadanie organizacyjne, które podjął Fleischfarb, było ściśle związane z jego dotych-