Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/50

Ta strona została przepisana.

Nie wiem, czy wyjeżdżał na przepustki do Krakowa ani czy ktokolwiek z rodziny – już nawet niekoniecznie żona – odwiedzał go w nieodległych Wadowicach. Nie natrafiłem na jego nazwisko w sporządzanych codziennie listach żołnierzy, którzy otrzymywali z domu pieniądze (na ogół były to przesyłki po 1 czy 2 złote) lub paczki. Można więc sądzić, iż nie miał w czasie służby wsparcia ani ze strony domu, ani niedawnych towarzyszy partyjnych. Nie znalazłem żadnych śladów, by podejmował na terenie jednostki jakiekolwiek działania propagandowe, do których przygotowywali się kazetemowcy, a nawet tworzone były specjalne komórki organizacyjne dla poborowych. W każdym razie Światło nigdy o tym nie pisał w ankietach czy życiorysach, a gdyby taką aktywność podejmował, zapewne nie omieszkałby się nią pochwalić. Trudno jednak uwierzyć, aby w trakcie rozmów z innymi żołnierzami mógł całkowicie ukryć swoje poglądy.
Nie wiem, jakie w 12 pp i w pododdziałach, w których służył Fleischfarb, były – mówiąc umownie – stosunki narodowościowe. W kompanii rekruckiej, wśród 115 absolwentów czterech klas szkoły powszechnej było 11 osób (tzn. niemal 10%) wyznania mojżeszowego, 14 Ukraińców, a pozostali byli katolikami i Polakami. Z prawnego punktu widzenia tak jak wszystkich obywateli uznanych za zdolnych do noszenia broni obowiązywało odbycie służby wojskowej, tak podczas tej służby zagwarantowane mieli równe prawa bez względu na wyznanie i narodowość. Jednak, co oczywiste, jedynym językiem urzędowym w armii był język polski i żołnierze, zwracając się do przełożonych i w trakcie zajęć, musieli się nim posługiwać. Wedle niektórych danych w latach 20. około 60% żołnierzy Żydów nie znało polskiego, później odsetek ten na pewno znacznie się obniżył, ponieważ większość żydowskich dzieci uczęszczała do szkół państwowych, a więc z językiem polskim, a nawet w szkołach wyznaniowych nauka polskiego była obowiązkowa i w tym języku były wykładane niektóre przedmioty. W wojsku jednak cały czas prowadzono różnego rodzaju „kursy językowe”, łącznie lub równolegle z nauką pisania i czytania dla tych, którzy nie dotrwali do czwartej klasy.
Dla Fleischfarba język nie stanowił problemu, podobnie jak stosowanie się do przepisów religijnych, jako że po odejściu z domu, zapewne nie przestrzegał zasady koszerności i szabasu ani świątecznych rytuałów. W skali całej armii mniej język, a bardziej zróżnicowanie wyznaniowe stanowiło pewien problem. Jak pisze Tadeusz A. Kowalski w opracowaniu Mniejszości narodowe w siłach zbrojnych II Rzeczypospolitej Polskiej (1918-1939), przestrzeganie kalendarza dni świątecznych prowadziło de facto do pewnego uprzywilejowania żołnierzy innych wyznań niż stanowiące znaczącą większość rzymskokatolickie. Wszyscy bowiem z natury rzeczy „mieli wolne” w dni świąt katolickich, ale w święta obchodzone w obrębie wyznania mojżeszowego, prawosławnego czy greckokatolickiego, wolne mogli mieć tylko żołnierze odpowiednich wyznań. W wielu jednostkach wojskowych nie tylko zakłócało to normalny tok służby, ale mogło prowadzić do konfliktów. Np. wedle rozkazu dowódcy 12 pp z 1938 r. „szeregowi