Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/86

Ta strona została przepisana.

Jednak to, że zachowywał się brutalnie, wiadomo nie tylko ze znacznie późniejszych relacji ofiar, często spisywanych dopiero po 1989 r., ale z wypowiedzi znajomych i bliskich por. Światło. Justyna pisała w 1954 r., że niepokoił ją „hazardowy stosunek do pracy”, a nawet, że mąż „zaczynał zatracać zupełnie te cechy ludzkiej przyzwoitości, którą tak bardzo w nim ceniłam”. Z kolei Aleksander Szenauk, znajomy Justyny sprzed wojny, który odwiedzał zaprzyjaźnioną rodzinę, zapamiętał, że siostry „biadoliły nad tym, iż brat pracuje w organach BP”. Najmłodsza miała zaś mówić, iż „powszechnie jest znany jako bezwzględny”. Wprawdzie z kontekstów wynika, że opinie te pochodzą z lata 1945 r., ale sądzę, iż można je śmiało ekstrapolować także na okres działalności w sowieckich grupach operacyjnych. Jesienią 1945 r., na prośbę żony, wyjechał na kilkudniowy urlop do Zakopanego, a po powrocie miał jej powiedzieć: „Wiesz, gdzie się nie ruszę, tam wszędzie klną na to nazwisko, wszędzie gadają, nie można się swobodnie poruszać”. Sądzę więc, iż można z całą pewnością powiedzieć, że Światło był rzeczywiście brutalnym wykonawcą rozkazów, co nie znaczy, że był jedyny, który tak postępował. Może zastanawiać, iż jego gorliwość w służbie nie została szczególnie nagrodzona. Choć używał kapitańskich gwiazdek, to jak wynika z formalnego „Przebiegu służby”, oficjalny awans na ten stopień otrzymał dopiero w połowie listopada. Parę tygodni wcześniej odznaczono go Medalem Zwycięstwa i Wolności, który nie należał do zbyt cennych wyróżnień.
Wraz z odpłynięciem Armii Czerwonej na zachód, w większości jednostek „Smiersza” i grup NKGB zniknęło zapotrzebowanie na takie funkcje, jakie pełnił Światło. Miało to związek ze zmianą formy sowieckiej obecności w MBP przez wprowadzenie instytucji „doradcy” (sowietnika) oraz wobec okrzepnięcia polskiego aparatu bezpieczeństwa (w maju w bezpiece było już 11 tys. osób, czyli cztery razy więcej niż pół roku wcześniej). Nie wiem, czy pułkownicy Lichaczow i Michajłow oraz inni towarzysze wielotygodniowych wspólnych działań, a przede wszystkim Iwan Sierow, pożegnali go uroczyście. Nie wykluczam, że spotkanie takie się odbyło i parę litrów wódki lub samogonu popłynęło z tej okazji. To jednak raczej Światło powinien dziękować sowieckim towarzyszom niż oni jemu, ponieważ półroczna „praca” z nimi z pewnością była ważniejsza dla zdobycia nowych umiejętności niż kurs w najlepszej nawet szkole NKWD. Z gorliwego czekisty-żółtodzioba Fleischfarba wyrósł wprawny i doświadczony „operatywnik” Światło, a dobre rekomendacje Sierowa lub któregoś z jego bezpośrednich podwładnych mogły znaczyć więcej niż układne stosunki z polskimi zwierzchnikami.