Strona:Tygodnik Illustrowany Nr. 9 (1900).djvu/5

Ta strona została przepisana.
Nr. 9165
TYGODNIK ILLUSTROWANY


Dr LEON BILIŃSKI.

Koło posłów polskich w Wiedniu ponosi ciężką, stratę: jego dotychczasowy wiceprezes, dr Leon Biliński, mianowany generalnym gubernatorem Banku austro-węgierskiego, przestaje być posłem do parlamentu wiedeńskiego, a tem samem opuszcza także Koło, w którem w kilkunastu ostatnich latach, jako jeden z najznakomitszych i najdzielniejszych jego członków, odgrywał wybitną rolę.
Dr Biliński powołany został równocześnie do Izby panów na dożywotniego jej członka, a zatem, podobnie jak to czyni dr Stanisław Madejski, będzie mógł wprawdzie nadal brać udział w posiedzeniach Koła i swoją, radą nieraz służyć kolegom, a pośrednio krajowi i państwu, z pracą parlamentarną jednak w ścisłem tego słowa znaczeniu będzie musiał się rozstać, a bezpośredni wpływ jego na bieg wypadków parlamentarnych naturalniej osłabnie, lub zgoła całkiem ustanie. Nowe obowiązki pochłoną zresztą cały jego czas i pracę, a są, to obowiązki niemałe.
Bank austro-węgierski jest jedyną w monarchii austro-węgierskiej instytucyą, posiadającą prawo wydawania biletów bankowych czyli t. zw. banknotów; jakkolwiek jest to instytucya właściwie prywatna, wszakże przyznany jej monopol powyższy, monopol emisyjny, sprawia, że ten bank spełnia w Austro-Węgrzech zupełnie to samo zadanie, co banki państwowe w innych krajach: jest on głównym rezerwoarem pieniędzy w państwie, głównym regulatorem obiegu kruszcu i banknotów, a wywiera zarazem bardzo przeważny wpływ na ukształtowanie się stosunków kredytowych i na cały rozwój finansowy i ekonomiczny państwa i poszczególnych jego części składowych.
W r. z. przywilej Banku austro-węgierskiego co do wydawania banknotów, na podstawie zawartej między Austryą a Węgrami ugody ekonomicznej, odnowiono znowu na lat 10, do roku 1910; przy tej sposobności jednak przeprowadzono w statucie i organizacyi Banku rozległe zmiany, uwzględniające prawnopaństwową równorzędność Węgier z Austryą i dualistyczny ustrój monarchii. Pomimo tych inowacyi zarząd banku musi być bardzo jednolity, silny i sprężysty, ażeby akcya tej tak doniosłej dla państwa instytucyi mogła być nadal równie jak dotychczas skuteczną, dla rozwoju całego życia ekonomicznego w państwie: wszystkie niebezpieczeństwa, jakie w tym względzie nowy statut Banku przedstawia, trzeba odrazu odwrócić, wszelkie tego rodzaju obawy odrazu rozproszyć, bo rzecz raz wypaczona nigdy już może nie powróciłaby na właściwe tory. Dlatego wybór gubernatora Banku w tej chwili miał tem większą, zasadniczą doniosłość.
Wybór ten padł na dra Leona Bilińskiego, a według zgodnego zdania nawet prasy niemieckiej i węgierskiej, był to wybór bardzo szczęśliwy. Dr Biliński na rozlicznych polach działalności publicznej dał się już poznać jako siła znakomita. Z zawodu ekonomista, jest obznajmiony doskonale z teoretycznemi zagadnieniami finansowemi i ekonomicznemi, a jako minister skarbu miał sposobność zblizka przypatrzyć się potrzebom — państwowym w tym kierunku i ocenić praktyczne zadanie instytucyi finansowej w chwili obecnej, gdy ma wejść właśnie w życie wspomniany nowy statut, bo statut ten przyszedł do skutku w czasie urzędowania jego w roli austryackiego ministra skarbu, on zatem lepiej niż kto inny zna nawskroś warunki, potrzeby, niebezpieczeństwa i zalety nowej organizacyi, a przeto potrafi wprowadzeniem jej w życie odpowiednio pokierować, tale, aby interesy państwa na tem nie ucierpiały.
Jest zaś nadzieja, że nominacya ta będzie korzystną nietylko dla Austryi wogóle, lecz specyalnie także dla Galicyi, dotychczas bowiem Bank austro-węgierski traktował kraj nasz dosłownie po macoszemu, odmawiając najsłuszniejszym nawet wołaniom galicyjskich kół rolniczych, przemysłowych i handlowych o dostateczny kredyt; skąpiono dla Galicyi, chociaż nawet dawała ona zupełne bezpieczeństwo kredytu, a natomiast tuczyły się bardziej uprzywilejowano w zarządzie Banku kraje i prowincye. Obecnie jest nadzieja. że dr Biliński potrafi przeprowadzić sprawiedliwe uwzględnienie uzasadnionych interesów kraju w tym kierunku.
Do nadziei takiej upoważni cała polityczna przeszłość nowego gubernatora Banku. Urodzony w d. 15 czerwca 1846 r. w Zaleszczykach, Leon Biliński w kraju ukończył szkoły średnie, a na uniwersytecie lwowskim uzyskał stopień doktora praw. Od r. 1868 wykładał z razu po niemiecku, od r. 1869 już po polsku, na tymże uniwersytecie ekonomię i skarbowość; w r. 1874 mianowano go zwyczajnym profesorem wspomnianych przedmiotów. Za czasów profesury, był rektorem (r. 1878—1879), a kilkakrotnie dziekanem wydziału prawa. W r. 1876 był mianowany czynnym członkiem krakowskiej Akademii Umiejętności. W r. 1888 wszedł do Sejmu galicyjskiego, jako poseł miasta Stanisławowa; już przedtem, bo w r. 1883, został po raz pierwszy również ze Stanisławowa (i Tyśmienicy) wybrany posłem po Rady państwa, którym do ostatnich czasów pozostawał stale, z wyjątkiem, gdy pełnił urząd prezydenta generalnej dyrekcyi kolei żelaznych w Austryi; na stanowisko to, bardzo ważne a pełne odpowiedzialności i trudu, powołany był w styczniu r. 1892, zjednał sobie na niem niepodzielne uznanie powszechne i położył około kraju i całego państwa doniosłe usługi.
Hr. Kazimierz Badeni powołał go następnie (październik r. 1895) do swego gabinetu na ministra skarbu; przez kilka miesięcy (do lutego roku 1896), t. j. do chwili mianowania ś. p. dra Edwarda Rittnera ministrem dla Galicyi, dr. Biliński sprawował także agendy tego ministeryum. Ustąpiwszy, w ostatnich dniach listopada r. 1897 razem z całym gabinetem Badeniego z urzędu, dr. Biliński był wybrany przez Koło polskie wiceprezesem tego klubu parlamentarnego. Na wszystkich tych stanowiskach, tudzież we wszystkich pracach swoich w Radzie państwa i w Sejmie, dzięki swym zdolnościom, w mowie dyplomatycznej, zręczności i niezrównanej pracowitosci, dał się on poznać nietylko jako znakomita siła, jako mąż stanu, lecz położył istotnie wybitne zasługi, a w szczególności zawsze gorąco popierał interes, kraju. Dr Biliński ma także w świecie naukowym — nietylko polskim, lecz i niemieckim, bo część dzieł swych ogłosił także w tym języku — imię znane zaszczytnie; jego „Ekonomia społeczna“ wyszła w trzech wydaniach i odznacza się zarówno samodzielnością i bystrością poglądów, jak doskonałym wykładem i metodą naukową.

ab.

Teofil Lenartowicz.

DUNAJEC.
Cieniom przyjaciela, Tytusa Chałubińskiego[1].

Hej! ty bracie zatułany w Tatrzańską dolinę,
Co się dziwisz, przyjacielu, że ja szumno płynę?
Takie moje przykazanie i taka przyroda,
A i życie też człowieka poszumia jak woda.
Rzuca, pieni się i ciska między te górzyska,
To się chmurzy, to się burzy, to się gładko ślizka,
Aż tam kędyś niewiadomo zginie i przepadnie…
A dlaczego? na co? po co? kto powie dokładnie?
Ot ci lepiej jedno rzeknę — nie patrz w moje fale,
Jako ja, Dunajec siny, niosę górskie żale…
— A cóż ci to, stara rzeko, przetykana gwiazdy?
— Bogać gwiazdy, ano światła, co je niosą gazdy.
— A komuż te światła niosą? oj! dużo ich! dużo!
— Takiemu, co służył ludziom, ludziska też służą.
Ano umarł król Tatrzański, zaż to nie wiesz który?
Na dolinach znać nie wiedzą, czego płaczą góry…
Już ci pewno, że nie kosy, nie głupich śpiewanek:
Umarł ci nam Chałubiński, nasz pan, nasz kochanek,
Co tu siedział w Zakopanem, w doliny zalatał,
A z Walczakiem, Rojem, Stachem, po górach zamiatał.
Odkąd góry te górami, takiego nie było,
Wszystko się tu roześmiało i zazieleniło.
Szałasy te pobudował, opatrzył kalekę,
Radził, ładził a gazdował — cóż ci więcej rzekę?
Każdemu się uradował, w przygodzie przygodził,
Bodajby się taki człowiek na kamieniu rodził!

— To i pewnie, rzeko stara, po tak dobrym panie
Zostały się stogi, brogi, ludziom na obsianie?

— Życzyli mu nieba ludzie, toż to pewnie życzą,
A mogiłę nieboszczyka obsieją konicą.
A jak na nią przyjdą z kosą, oczy zajdą rosą,
A z mogiły, człeku miły, pożytek odniosą.
I będzie ta wspominana gór karpackich chluba:
Między nami, góralami, leży król Chałuba.

I skończyła rzeka swoje, gdy zaczęły dzwony:
Oj! poczęły stare dzwony na świat zadymiony…
Na Łomnicę, na Magórę, na Giewont, na Mnicha,
A łzy ludzkiej nie dosłyszy, bo łza ludzka cicha.
Oj! cicha to ona, cicha, na szczęścia pogrzebie,
A ludziska powiadają, że ją słychać w niebie —
Tak tam oni powiadają, i ja temu wierzę…

Ot i góry odprawiają po zmarłym pacierze:
Zachmurzyła się Łomnica i lunęła słotą,
I te drugie, i te trzecie — stanął kraj sierotą.
A tu dziaduś nas, Stolarczyk, żegna te górzyska,
Niby to sam Chałubiński — a łza gardło ściska.
„Jeśli chcecie mówić ze mną, nie z marnym popiołem,
Tedy droga wam górami, ziemia pójdzie dołem.
Bo mój szałas nad górami, skąd się wszystko widzi,
Gdzie się człowiek chwali Bogu, świata nie powstydzi.
Jeno rzeźko, jeno śmiało, jeden krok, dwa kroki,
Nie takaż to długa droga, aby za obłoki!!…“

Więc się światła pochyliły, spadły ziemi grudki,
Ale mnież to rozpowiadać te góralskie smutki?…
Rozpowiada je ten Walek, w onej guńce płowej,
Co po grobie się rozbija, targa włosy z głowy;
I te lasy smerczynowe, i Dunajec siny…
Hej! wy góry, nasze góry, lasy, połoniny!


  1. Z okazyi 10-lecia śmierci niezapomnianej pamięci d-ra Tytusa Chałubińskiego, zamieszczamy te wiersz autora „Zachwycenia,“ udzielony nam uprzejmie ze zbioru autografów p. Joanny Belejowskiej.