Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł1 C1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ile panu... dwa, trzy?
— Dwa kawałki, jeśli pani tak łaskawa. O, dziękuję! Zbyt słodka kawa jest jak ładna ale źle ubrana kobieta. Ja wybieram miejsce? Przesiądę się do pani, panno Ewo, na tej linji lepiej idzie karta. Co, wieje, prawda? Zamknę okno? Nie trzeba. A może jednak? Dobrze, już cicho siedzę. Kto dzieli karty? Aha, dzieli pytek. Nie, ja nie uważam trefli jako inwit na bez atu. Tref, to tref! Proszę państwa, ja mam czternaście kart...
W pobliżu stolik, na stoliku zimne, delikatne przekąski, przeróżne kombinacyjki. Whisky, konjak, wino, syfon z wodą, ciasteczka. Powiew od okna porusza płatkami róż i loczkami panny Ewy. Od sufitu spływa matowo­‑różowe światło i poruszane falami dymu z papierosów, snuje się między głowami grających w bridge’a.
— Nie, ja źle wyszłam... Bo ciągle myślę o tem porównaniu kobiety z kawą. To jest przecież bez sensu. Dlatego że pan jest poetą, mamy wysłuchiwać bez protestu wszystko co pan powie? Zła jestem!
— Ja sobie tak...
Chciałem coś odpowiedzieć, ale na gniewne usta panny Ewy wypłynęła obrzydliwa, brunatna plama, ona sama też