Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł2 C1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mam już pas i myślę, gdzieby go tu schować. Do koni się nie śpieszę. Pasy strasznie kradną. Od trzech dni nie lubię koni. Pod łóżko... będą zamiatali. Racja, trzeba jeszcze posłać łóżko. Wesłać pas w łóżko. Wyjmą i zaścielą jeszcze lepiej ode mnie. Opaszę się pod mundurem czy kurtką, czy czem. Przecież mundur, to wszystko chyba, razem ze spodniami. Dobrze już, łóżko może być gorzej posłane przez te pierwsze kilka dni. Zanim pójdę do koni, wyczyszczę sobie przy studni zęby, nie myłem ich od czasu jak tu jestem. Wyjmuję z kuferka trochę proszku w garść, biorę szczoteczkę i opuszczam opustoszały barak. Na dziedzińcu poczułem się niesamowicie, że tyle czasu siedziałem sam w baraku o tak późnej porze. Ha, wschodzi właśnie słońce. Na dziedzińcu jest pusto, powietrze suche, mroźne i wietrzne. Daleko, koło gmachu dowództwa, biegnie drobnym kroczkiem żołnierz; ręce ma wtulone w rękawy... w rękawy — i cały jest zgarbiony i pokręcony. Omijam barak, bo w tamtej stronie, odty-