Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł4 C3.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

na mroźne powietrze. Byłem przygnębiony i czułem się jak zaczadziały. Stanowczo nie byłem zdrów, do życia wojskowego nie nadawałem się zupełnie, a wszystko co robiłem drażniło mnie swoim bezsensem. Zobaczyłem biegnącego w żwawych podskokach, w krótkim artyleryjskim kożuszku, ogniomistrza Połanieckiego z czwartej baterji. Kazał mi się zatrzymać.
— Słuchajcie, rekrut, Weźmiecie szuflę i miotłę, trzeba obmieść stajnię ze śniegu, bo nawiało. Poprosicie o miotłę i szuflę kaprala Sączka. Żwawo!
Zabierał się biec dalej, ale mu powiedziałem:
— Kiedy pan kapral Sączek kazał mi zamiatać stajnię wewnątrz. Właśnie biegnę po kubeł.
— Róbcie co każę! Może mam z wami iść na czarną kawę i w klubowych fotelach, z cygarami w zębach, omówić tę sprawę. Uch, pało, pało! — krzyknął zdaleka, mijając studnię.
Kiedy powtórzyłem kapralowi rozkaz ogniomistrza, zapytał mnie, dlaczego nie przyniosłem kubła, przyczem spojrzał na mnie jakoś niewesoło i wskazał zgiętym palcem szuflę i miotłę. Kiedy wychodziłem na dwór, wbiegł do stajni buchający parą kapral Schramko. Drepcząc w miejscu patrzał na mnie z zainteresowaniem. Wyszedłem ze stajni szurając szuflą, a uszy świerzbiły mnie w oczekiwaniu przykrych słów. Lecz nikt do mnie nie prze-