Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S2 Ł2 C3.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

przejęciem, jakgdyby to była jakaś czynność przymusowa.
— Ja na wasze szczekanie wynajdę jakiś lepszy środek, narazie macie to, gówniarzu!
Poczem pogalopował do baraku jak szalony.
Sawicki mruczał coś o raporcie. Szedł blisko mnie i powtarzał wkółko: „Chamie, poczekaj ty chamie. Cham!“.
Jasne było, że kapral Borek lubił awantury, które jego nie dotyczyły. Stawał się pewniejszy siebie, energiczniejszy. Już w drodze do kuchni krzyknął na nas kilkakrotnie, że idziemy jak stado baranów. Przed kuchnią kazał nam się ustawić w kolejkę, poczem sam wszedł do środka, a za nim magazynier Sawicki. Teraz rekruci popychali się, jeden drugiego trzasnął menażką w głowę, znać było podniecenie. Patrzałem na rekrutów z innych bateryj, jak na podwórzu pojadali obiad, stojąc albo siedząc na kupie belek. Kilku myło menażki przy studni, niepewnie stojąc na lodowej powłoce. Wolno posuwaliśmy się do wnętrza kuchni. Raptem ze środka wybiegł olbrzymiemi krokami kapral Borek, bez czapki i z przerażeniem na twarzy. Za nim kolejno w powietrzu: brunatna płachta, która w zetknięciu z plecami Borka wydała plusk i zaczęła ściekać z nich w postaci zupy kartoflanej, dalej zadzwoniła menażka i potoczyła się razem z czapką po śniegu. Kapral Borek z rozpędu wyciągnął się jak długi, a wślad za przedmiotami wyskoczył magazynier Sawicki, który usiadł okrakiem na Borku, tłukąc go zapalczywie łyżką po głowie. Chwilę tarzali się po śniegu, wreszcie usłyszeliśmy głos Borka:
— Dajże spokój, no idźże, ty głupi...
Kapitan Hulka stanął rozkraczony i w głębokiej zadumie patrzał na walkę. Kiedy przytoczyli się do jego nóg, powiedział wolno:
— Ja was proszę, wy wstańcie. Tak, otrzepcie się, czapki na głowy i stańcie na baczność. Wy Sawicki jesteście stanowczo zwinniejsi, to wam przyznać muszę. Natomiast były kapral Borek posiada niewątpliwą siłę, stanowcza przewaga. Powiedźcie mi, moi drodzy, czy wy codziennie urządzacie dla rekrutów takie zapasy?
— W zupę mi charknął — wykrztusił Sawicki.
— Niechcący, niech mnie Bóg skarze, niechcący — powiedział Borek.
— Coś wy nie chcecie odpowiedzieć jasno na pytanie. Uspokójcie się do jutra rana, do raportu. Ja rad jestem, żem was widział tak pięknie walczących. Do zobaczenia, chłopcy. A ogniomistrz Maliniak jest w baterji, nie wiecie, a?
Nie byli wstanie mu na to odpowiedzieć. Kapitan Hulka, z rękami dotyłu, poszedł w stronę naszego baraku. Nie