Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S2 Ł3 C2.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

to poproś pan dyrektora“. Zjadłem co się dało i polazłem do studni, gdzie mogłem zaobserwować, jak tłuszcz nie daje się lodowatej wodzie. Najlepiej wytrzeć chusteczką do nosa, bo jak nie: „Co to, rdzewieje wam menażka? Już ja wiem, wy to jesteście taka świnia, co z bylejakiego koryta zeźre“. Mój Boże, ironiczny ton w stosunku do rekrutów utrzymywał się w całym pułku, od kapitana do starszego żołnierza, wisiał w powietrzu, konie nawet patrzały na nas ironicznie. Ci nasi zwierzchnicy, to pierwszorzędni kpiarze. Każdy kapral mógłby zostać satyrykiem, literatem; ci oczywiście, którzy umieją pisać. Tylko kapral Borek nie. Kiedy odchodziłem od studni, patrzał na mnie jak pies, któremu zamiast mięsa rzucono pół cytryny. Jutro pewnie zdejmą mu dwie pałki. Wstyd ale i żal. Obejrzałem się parę razy; majstruje coś przy daszku od czapki.
Nie wiem teraz, czy zanieść naczy-