Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S2 Ł5 C1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Skręciłem w stronę stajni. A jeśli nie znajdę tych narzędzi? Kapral Borek wzruszył mnie swojem człowieczeństwem. Nieszczęście jakoś go uplastyczniło duchowo, stał się żywszy wewnętrznie. Mimowoli odczuwałem, że tę naszą popołudniową sprawę otacza jakiś urok tajemniczości. Idąc, wspominałem różne historje, dotyczące życia żołnierskiego. Przypomniały mi się książki Sienkiewicza: Skrzetuski, przekradający się przez błota, życie obozowe Zbaraża. Też tam mieli jakieś sprawy i zajęcia. Zrobiło się nagle szaro na świecie. „Wierzeje“ od stajni skrzypiały żałośnie, poruszane niewyczuwalnym powiewem.
Miotła i łopaty stały tam, gdzie je rano zostawiłem, koło stajni.
O kilkanaście kroków minął nas ogniomistrz Połaniecki, z rękami w kieszeniach spodni, z sytą, zadowoloną twarzą. Popatrzył na nas, jak się patrzy na deptaku w Krynicy na znajomego z widzenia. Kapral ze zwieszoną głową wskazał mi samotny budyneczek:
— To tu — rzekł cicho.
Wszedłem do środka i stanąłem oko w kupę z mym trudem. Prawdą jest, że pewne części ciała ludzkiego nie mają oczu. Marzenia mojej młodości, moje ambicje! Towarzyszcie mi w mojej ochotnej pracy! Ocho, ogniomistrz Połaniecki coś niezdrów. Jakie powietrze, cóż za powietrze! Zwijałem się żwawo, raz tylko wytknąłem nos na dwór i wtedy zobaczyłem kaprala Borka jak stał na spocznij z lewą ręką w kieszeni, a w prawej trzymał papierosa i smutno patrzał przed siebie. Robiło się coraz ciemniej i prawdopodobnie zimniej, lecz ja chłodu nie czułem, pogrążony w swojej wojskowej powinności. Ktoś wszedł do środka. W mroku rozpoznałem postać kapitana Hulki. Manekenpiss jako dorosły mężczyzna w wojsku. Coś nucił pod nosem. Nagle zaświecił zapałkę i przyjrzał mi się. Właśnie opróżniałem szuflę w otwór w desce. Cisnął zapałkę, zasyczała.
— Ach, to wy! Toście, widzę, awansowali? A na dworze Borek, dobrana kompanja, niema co! Wasza szybka karjera imponuje mi.
Przekręcił śrubkę. Opanowała mnie złośliwa pewność siebie. Odrzekłem:
— Nie wypada aby pan kapitan kpił sobie ze zwyczajnego rekruta w tem miejscu. Uważam, że nic z sobą nie mamy do gadania. „Załatw sprawę i żegnaj“ — zna pan kapitan to powiedzenie? Najlepiej będzie jak zaprzestaniemy wszelkich rozmów.