Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S2 Ł5 C3.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

że dać żadnego przykładu.
— Mocny w pysku, rzeczywiście. Nie jesteście żadnym obywatelem a gówniarzem, w tej chwili i wogóle! Nie widzieliście wojny! Co ja tu robię? Racja, ja sam nie wiem co ja tu robię! Chyba to, że rozmawiam w tej chwili w wychodku z takim młodym draniem jak wy! Co wy o mnie możecie wiedzieć? Cztery razy byłem ranny! Ja...
— Prowokuje pan rozmowę aby móc się wywnętrzyć. A ja nie chcę tego wszystkiego słuchać.
— Musicie słuchać, skoro zadajecie istotne pytania. Co ja tu robię? Ha! Żona moja, która jest nauczycielką, mówiła mi, że piszecie książki. Z nikim nie mogę sobie pozwolić na taką rozmowę jak z wami. Z pułkownikiem i kolegami mogę tylko pić, w tej zatraconej, cholernej dziurze. Większość tych, którzy byli ze mną na froncie, zajmują dziś wysokie stanowiska w stolicy czy w innych miastach! W sztabie! Są majorami albo pułkownikami! A co ja? Walczyłem przecież taksamo jak i oni, głowę mam nie gorszą! A tu co? Na portkach mam łaty, zobaczylibyście jak moja żona jest ubrana! Chodźcie na dwór, zobaczycie te łaty, kurwa mać!
— Nie idę na żaden dwór! Rozmowa z panem drażni mię.
— Chodźcie w tej chwili. Ja was proszę!
Wyszliśmy z zupełnie ciemnego wychodka. Padał drobny śnieg, wszędzie paliły się już latarnie, migocząc żałobnie. Kapitan podał mi pudełko z zapałkami.
— Świećcie i patrzcie.
— Nic nie będę przyświecał.
— Jesteście dureń! Chodźcie tu Borek, zapalcie zapałkę!
Borek zbliżył się i zaświecił. Kapitan zawinął płaszcza. Zobaczyłem dwie równe łaty z tego samego materjału co i spodnie. Były to normalne łaty, nic w nich nie było zadziwiającego.
— Widzicie?
— Tak, to nic nadzwyczajnego. Gdyby pan kapitan nie urzynał się tak często, mógłbym panu współczuć, że nie zajmuje pan poważniejszego stanowiska. Pan jest pijak, panie kapitanie, potrzeba panu wojny, rozumiem, pobudki. Ale nam się wcale nie chce wojny, mamy jej dość. Cały świat ma dość wojny. Że pan się czuje na froncie świetnie, to mnie wcale nie dziwi. Taki już typ z pana. Bardzo dobrze, że władze tutaj pana ulokowały. Pan tutaj może się trochę znęcać nad żołnierzami, trochę popić, i tak pan przebrnie do emerytury. Nam teraz nie potrzeba takich surowych żołnierzy jak pan, nam potrzeba rzetelnych, rozumnych polityków.
— Ale wtedy, w dwudziestym pierwszym roku, potrzebny wam byłem, psia wasza mać co?