Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/116

Ta strona została uwierzytelniona.

ków i zasłonięte nieprawdziwemi podaniami, nie już z fantazji ludowej zaczerpniętemi, ale przeważnie utworzonemi przez autorów bezkrytycznych, niemniej jednak rwących się do wyświetlania kwestji niejasnych niefortunnemi domysłami, bez zrozumienia, iż taka działalność jeszcze bardziej je zaciemnia.
Pierwszą obszerniejszą próbą naukowego opracowania przysłów było dzieło K. W. Wójcickiego (Przysłowia narodowe, Warsz. 1830 i 31 r.). Mimo wielkiego zasobu pracy, jaką autor w to dzieło włożył, jest to jednakże próba tak słaba, nierozwinięta i bezkrytyczna, iż więcej rozpowszechniła błędnych objaśnień niektórych przysłów, niż wyświetliła stron ciemnych. Upłynęło lat kilkadziesiąt, zanim na niebie literackiem ukazała się silniejsza i trwalszym blaskiem świecąca gwiazdka; była to praca A. W. Darowskiego (Przysłowia od nazwisk i miejscowości. Poznań, 1874). Dzieło to założeniem, opracowaniem źródłowem i krytycznem, a nie silącem się na rozwiązanie ciemnych zagadek drogą bałamutnych domysłów i fałszywych twierdzeń, wywołało wiele cennych a uzupełniających przyczynków i komentarzy: Walickiego, Karłowicza, Lubicza, i jest dotąd jedynem głębszej wartości naukowej dziełem, które można śmiało postawić obok niejednego z lepszych specjalnych opracowań którejkolwiek obcej literatury. Darowski wyświetlił w swem dziele początek niektórych najpowszechniejszych przysłów, dotąd nieznany lub opacznie tłómaczony.
Lecz zamiarem moim nie jest skreślenie choćby pobieżnego rysu bibljograficzno-krytycznego, gdyż wymagałoby to obszernego studjum; chciałbym tylko zwrócić uwagę na widoczną u nas pewną, że się tak odważę nazwać, opieszałość w pozbywaniu się z literackiego inwentarza etnologicznego wielu przestarzałych, bałamutnych, a żadnej, choćby najlżejszej krytyki naukowej nie wytrzymujących bajeczek, podań lub mylnych twierdzeń, przywiązanych do źródła powstania niektórych przysłów polskich i na potrzebę zastąpienia ich nowemi komentarzami, uznanemi przez powagi naukowe i bezsprzecznie, na ściśle naukowej podstawie, rozwiązującemi węzły wielu ciemnych kwestji, węzły, rozplątywane dotąd tak niezręcznie, że bywały jeszcze bardziej zacieśniane.

Przed dwoma laty prof. Józef Przyborowski, rozbierając obszernie początek wyrażenia „do siego roku“ (Bibl. Warsz. r. 1889), niezmiernie bałamutnie i na tle podaniowem wysnuwany, zauważył z naciskiem, iż pomimo wyświetlenia etymologji tego życzenia przez Karłowicza już w r. 1882 w Kalendarzu Wileńskim, dotychczas jednakże fałszywy komentarz błąka się jeszcze po pismach i dziełach. Czemu przypisać, że pomimo uznania i rozpowszechnienia, jakiego doczekała się praca Darowskiego, znaczenie wielu przysłów, których prawdziwy początek wyświetliła, ignorowanem jest przez naszych pisarzy, a mylne komentarze dawniejsze wciąż za prawdziwe są podawane. Czyż to nie godne zastanowienia, że tak nieudolną i wprost z pierwotną treścią przysłowia niezgodną bajeczkę o Filipie ze wsi Konopie, o owym szlachcicu, który jakoby miał na sejmie się wyrwać, a w rzeczywistości nigdy się nie „wyrywał“, dotąd znaleźć można we wszystkich prawie książkach dla młodzieży, w wypisach polskich; że niedawno spotkałem się z nią nawet w przypiskach do „Pana Tadeusza“, (wyd. Macierzy polskiej), pomimo, że treść tej bajeczki jest w logicznej sprzeczności z pisownią w „Panu Tadeuszu“, Mickiewicz bowiem wyraz konopie pisał przez małe k, nie poczytując wcale wyrazu tego za nazwę miejscowości. Ileż to jeszcze razy słyszeć i wyczytać dziś można, że „Sas“ w przysłowiu: „jeden do sasa, drugi do lasa“ oznacza Augusta II Sasa, a „las“ Stanisława Leszczyńskiego, chociaż to nie ma żadnego związku z historją, czego dowiódł niezbicie już przed 20 laty Darowski cytatami z autorów XVI w.
104