Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/189

Ta strona została skorygowana.
OSTATNI


Bój się Boga, panie Jacenty, a dokąd to? Na taki chłód w waszej kapocinie! do reszty was pokrzywi.
— Nic to, pani Feliksowo, jak Pan Jezus dopuści, to jakoś dojdę i nic mi się złego nie stanie.
— Ej nie gadajcie! Strzeżonego Pan Bóg strzeże. Gdybyście chociaż do południa cieplejszego słonka poczekali.
Jacenty przekrzywił głowę, która mu się w karku sztywnie obracała, zmrużył jedno oko, popatrzył na słońce, uśmiechnął się i zamamlał bezzębnemi ustami. Z wielkim trudem podniósł do góry trzęsącą się rękę, widać chciał coś pokazać na niebieskim zegarze, ale zniedołężniała prawica odmówiła posłuszeństwa i drżąc a idąc zygzakiem, opuściła się ku piersiom.
Feliksowa jak niosła balję, tak ją postawiła na ziemi i patrzała, litościwie kiwając głową.
— Gdzież się to pan Jacenty wybrał?
— Do katedry, pani Feliksowo, do katedry. — I nachylając się ku niej, szepnął z tajemniczym uśmiechem:
— Pasterz dziś celebruje... sam pasterz dobrodziej; czy to pani Feliksowa nie wie?
Znać trafił w bolesną strunę.
— A co mam wiedzieć! — wybuchła impetycznie — Albo to ja wiem, co robi się na świecie? Albo to ja mogę żyć jak ludzie, czy pomodlić się kiedy, czy co? Wrzeszczy ot siedmioro — ręką ku domostwu wskazała — to jeść, tamto pić, jedno tego, drugie owego... zatracenie boże! A niechno tam ten przyjdzie, to jeszcze mi wszystkie garnki poprzetrąca, wyje, wyliże, a co się da, z domu wywlecze. Ot, taka dola przeklęta! Djabli wiedzą, czego rodziła się...
Jacentego jakby pchnął żelazem.
— A bójcie się Boga! A Mateczko Ostrobramska! W imię Ojca i Syna... Tak się nie godzi, pani Feliksowo. A gdzie „bądź wola Twoja?“ Czy to w nieszczęściu pomoże sobie człowiek, jak zacznie gniewać się na sądy boże?