Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/263

Ta strona została skorygowana.
PRO PAUPERO.


Świetne jest nasze Corso w Alejach Ujazdowskich, zwłaszcza podczas „letniego karnawału“ w Warszawie. Wykwintne damy w kapeluszach strojnych w pęki sztucznych kwiatów, w spaczonych kostjumach od Hersego, rozparte na miękkich poduszkach powozów, raczą napawać się świeżem powietrzem, płynącem od Belwederu i Łazienek. Piękni, młodzi panowie na folblutach harcują na popis, używają ruchu, odświeżają organizm.
Później cały ten strojny i lśniący świat modny wyjedzie za granicę, do wód, w góry, do morza, będzie się rozkoszował widokami przyrody, pił pełną piersią orzeźwiające powietrze gór lub słone morza wyziewy.
Nawet i średnio-zamożni ludziska wywiozą swe rodziny na parę wakacyjnych miesięcy, choćby w okolice Warszawy, choćby do Otwocka, Płudów lub Moczydła.
Lecz czem odświeżą swe wątłe siły i pokrzepią zbolałe płuca ci, których twarda, nieunikniona praca na kawałek chleba, przykuwa do murów miasta, spiekłego żarem, dusznego od niezdrowych wyziewów, przepełnionego tym ulicznym kurzem, który stokroć gorszy jest od piaszczystego pyłu pól, bo zawiera miljony cząstek nawozu, zarodki chorób, rozkładowe miazmaty? Jakiem to powietrzem oddychają wyrobnicy, zamieszkujący podziemia, rzemieślnicy, pracujący w parterowych izbach, tych kominów istnych, jakiemi są liczne budynki Warszawy, zaledwie wysoko, w górze wyzierające na świat otworem kilkudziesięciu stóp kwadratowych? Na dno tych kominów, do izdebek, przy ziemi położonych nigdy nie zagląda słońce.

A cóż mówić o nędznym proletarjacie żydowskim, tem nędzniejszym, że z długiego nawyknienia o czystość nie dbającym? Wszak wiadomo, że w niektórych domach mieszka i żyje niewytłómaczonym sposobem po kilka tysięcy

251