Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/302

Ta strona została przepisana.
UBEZPIECZENIE ROBOTNIKÓW.



Nie trzeba koniecznie należeć do obozu socjalistów, ażeby przyznać, że zarobek robotnika, wogóle wziąwszy, starczy zaledwie na opędzenie w normalnych warunkach niezbędnych jego potrzeb. A cóż dopiero się dzieje w stanie anormalnym, jeżeli zachodzi wypadek, stawiający robotnika w niemożliwości pracowania! Choroba, kalectwo, starość, brak zajęcia, wreszcie śmierć zastają zwykle robotnika i jego rodzinę bez żadnych zasobów, bez żadnych oszczędności, któreby pozwoliły jako tako przetrwać ciężką chwilę.
Gdzież w takiem położeniu znaleść przytułek i pomoc? Do niedawna jeszcze dobroczynność publiczna była jedynem, nader niewystarczającem, a natomiast, wielce upokarzającem schronieniem dla człowieka pracy, w ostatnich dopiero czasach, uchylać dla niego zaczęto wrota instytucji ubezpieczeń. Ażeby jednak przez nie się przedostać, trzeba przez długi szereg lat opłacać składki asekurujące, a kto ma ten wydatek ponosić?
Sam robotnik, odpowiadają ekonomiści, którzy w samopomocy widzą jedyną dźwignię, zdolną podnieść moralny i materjalny byt klasy roboczej. Własna praca i własna oszczędność: oto źródła, z których robotnik wyłącznie czerpać powinien środki dobrobytu i pomyślności — źródła to niewyczerpane i nigdy nie wysychające!
Gdyby źródła te rzeczywiście były niewyczerpane, to nie istniałaby wcale kwestja robotnicza, zrodziły ją właśnie brak środków i łatwość ich wyczerpania. Obliczono, że gdyby robotnik sam opłacać musiał wszystkie składki na najskromniejsze chociażby ubezpieczenie siebie i rodziny od licznych wypadków zagrażających jego życiu i dobrobytowi, to cały zarobek na toby nie starczył; dla zapewnienia sobie jutra, musiałby dziś z głodu umrzeć.
Jasno więc jak na dłoni, wyprowadza stąd wniosek szkoła przeciwnego obozu, że ciężar ubezpieczenia robotnika spadać powinien na pracodawcę.

Nie bardzo to jednak tak jasne, jeżeli się rozważy, że pracodawca nie jest panem, ale sługą publiczności, że nie może nakładać na wyroby swoje cen

290