Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/322

Ta strona została przepisana.
PROTHESMIA.
(BAJKA).


"Dobremi bądźcie dla mnie, wy,
co po mnie przyjdziecie".
(Z egipskiego nagrobka).

Dawno! przedawno!...
Minął wiek złoty Hellady i sto lat mijało, odkąd jej słońce zaszło za starej Ery skłonami. Astrea, Zeusa i Temidy córka, z wysoka przyglądała się złościom i niedolom ludzkim, a na Helesponcie było tak, jak zwykle bywa o zmroku, gdy Proktus z Leukadji, sławnych ojców syn niesławny, przedwczesnym zgonem zamknął ród jaśniejący niegdyś śród eupatrydów. W żywocie jego, próżnym chwały i zasług, goryczy bywało wiele, a jeszcze więcej grzechów i upadków, gdyż taka już bywa kolej gasnących rodów — bodaj Heraklidów!
Za pogrzebowym rydwanem same najemne zawodziły płaczki. Prochy zabrała chłodna dłoń dalekiego spadkobiercy. Nie grzebano Proktusa na Ceramice, lecz za cmentarną Pisensu bramą; na białym epitamie nie wypisano nic oprócz nazwiska rodu głośnego i cichego imienia tego, co głośne to nosił nazwisko. Przyznać też trzeba, że Proktus na ziemi żadnej po sobie nie zostawił próżni: był, nie był... jednym Grekiem mniej, a było już ich niewielu.
Cień Proktusa w Erebu wkroczył progi. Hermes wiódł go przed Hadesu kratki. Lekką stopą i z lekkiem szedł Proktus sercem: o nieśmiertelności nie myślał wcale, doczesności nie żałował, dni i lata życia przemknęły mu puste, chociaż ciemne i ciężkie... I jakieżby tam pozagrobowe ściągać zeń miano rachunki?
Gdy stanął nad siedmiopierściennej rzeki brzegami, zakłóciło ciszę wołanie Wielebnej, na której imię same przysięgają bogi. Wyłaniając się zza srebrnej, mieszkalną jej grotę podtrzymującej kolumnady, głośno przyzywało swe córki, chcąc im zapewne mężnego pokazać przechodnia. Spłonęło młodzieńcze Proktusa czoło! Wiedział, że ojcowie jego znali się zblizka z temi pięknemi