Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/332

Ta strona została przepisana.

fuszerkę podnosić do wartości porządnej pracy, jak fałszować opinję dla własnego interesu lub kaprysu, jak zniżać wartość porządnej pracy, jak tandetę sprzedawać za świeży towar w różnych gałęziach produkcji, jak drobnemi zabiegami zdobywać stanowiska, albo nikczemną, krecią robotą obalać uczciwych współzawodników.
Ma się rozumieć, że na scenie życia spryt nie występuje z miną chytrą i krętemi manjerami czarnego charakteru; umie on przewrotność nawet pokryć dobroduszną maską, umie być przyjemnym, eleganckim, wytwornym, albo zwijać się wśród gwaru z ruchliwością giełdowego agenta. Czasem przybiera poważniejsze miny, wierząc tylko w swoje maluczkie ja, udaje apostoła cnoty, moralności, prawi z namaszczoną miną komunały, na które się łapią naiwni, okłamani szelestem frazesów. I rośnie to plemię sprytnych pigmejów, włazi na szczudła, udaje olbrzymów bezkarnie, bo nie ma takich, coby je przepędzili „jak Eumenida przez wężowe rózgi“.
W sferze artystycznej mamy dosyć nerwowego hyperkrytycyzmu, który roznamiętnia się z powodu drobiazgów. Mamy dość tendencjnej szykany w jednym lub drugiem piśmie, trochę zamaszystego rąbania quand-même dla efektu, ale za mało krytyki zdrowej, spokojnej, silnej i trzeźwej, za mało zwłaszcza samo-krytyki społecznej. Wyleczyliśmy się, co prawda, z dawnych panegirycznych skłonności, potrafimy się szarpać i kąsać, gdy idzie o sprawy osobiste, potrafimy prywatą zakwaszać robotę publiczną, rzadko kiedy jednak umiemy sobie, jako społeczeństwo, powiedzieć cierpką ale posilną, prawdę. Podobni jesteśmy czasem do chorego dziecka, które nie umie przełknąć gorzkiego, ale zdrowego lekarstwa. Tłómaczy się to jasno różnemi przyczynami, ale wyjaśniając takie zjawiska, czujemy ich nienormalność społeczną.
Szczególniej nieprzyjemnie uderza u nas bezkarność moralna pewnych sposobów działania, które należałoby słusznie dotknąć karą dyscyplinarną opinji — bezkarność ludzi, którzy nie tracą swej siły, chociaż etycznie i umysłowo są skompromitowani.
W takim nastroju potrzeba siły ducha, poczucia obowiązku, aby nie poddać się apatji i zachować energję do pracy, mającej na celu szersze widoki. Indyferentyzm i apatja nie dają podniety do działania, obcinają skrzydła, wiążą ciężary u nóg i rąk ludzi, którzy mają dość siły, aby żwawiej się ruszać. Najwygodniej zapewne zamknąć się w ciasnem kółku własnych interesów, zadowolnić się pracą dla własnej korzyści, zostawiając zabiegi na szerszych i wpływowych polach tym, co umieją sprytniej na nich się krzątać. Trudno, zaprawdę, ludziom z charakterem czystszym i szlachetniejszym stawać do współzawodnictwa z tymi, co używają lichych środków lub kojarzą zręczność z brakiem moralnych podstaw działania. To bieda również, że charaktery zacniejsze i głębsze w małym stopniu posiadają dar praktyczności i umiejętnego używania godziwych środków walki o byt. Nie umieją one wysuwać się naprzód, szybko zajmować opróżnionych placówek, chwytać w lot powodzenia, wyzyskiwać umiejętnie dogodnych dla siebie momentów, popierać swej wartości pozą i reklamą. Nie mają tej rzutkości, inicjatywy tak potrzebnej wśród trudnych warunków dla zdobycia karjery lub stanowiska. Niejeden wreszcie w obecnych czasach wpada w pesymizm, macha ręką na marny bieg świata i pogrąża się w bezwładności.
Ze stanowiska społecznego taki kwietyzm jest ciężkim grzechem, dezercją z placówki. Nie ma tak ciężkich okoliczności, w którychby czegoś nie można zrobić. Natura ludzka jest dziwnie giętką, umie się przystosować do wielu trudności i braków, umie i może prowadzić walkę o byt w warunkach niemożliwych