Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/343

Ta strona została przepisana.

Niedołężne tylko, niedokładne, niedostateczne sposoby badania ciał i odróżniania jednych od drugich podtrzymywać mogły wiarę w transmutację metali. Szkła zielone brano za szmaragdy, za pomocą szkieł zabarwionych i emalji naśladowano minerały drogie, już gorzej, już lepiej, pojęcie więc tej możebności rozciągano i do innych ciał. Stopy metaliczne posiadają także własności różne i zbliżają się mniej lub więcej do metali istotnych, za tem poszło wyobrażenie o metalach niedoskonałych i sztucznych, które posiadają barwę, twardość i inne cechy metali naturalnych i doskonałych, chociaż nie dostępują do nich zupełnie. Stopy miedzi, zbliżające się barwą do złota, uważano za przejście do samego złota, trzeba było tylko pewnego uzupełnienia, by otrzymać istotne złoto, złoto naturalne.
Ufność adeptów podsycały poglądy ich teoretyczne, utajone w zawiłości ich określeń i w osłonie ich alegorji; wyodrębniali oni materję od jej własności, które pojmowali jako istoty odrębne, które tedy można było do materji dodawać lub od niej odejmować. Posiadano już bronz barwy złota, trzeba więc było tylko o krok jeszcze postąpić, dodać tę, a ująć inną własność, jedno jeszcze tylko przeprowadzić działanie, by osiągnąć transmutację zupełną. Są to pojęcia różne zgoła od naszych; niemniej wszakże stanowiły one pewną całość logiczną, lubo fantastyczną, opartą na spostrzeżeniach pobieżnych i błędnych; teorje zaś, z któremi wzrastamy, z któremi się oswajamy, lgną do umysłu silnie i ledwie po długich i mozolnych walkach w gruzy się rozsypują, odsłaniając nam widok jaśniejszy. W dziełach hermeutycznych, t. j. alchemicznych, plącze się osobliwa gmatwanina przepisów rzetelnych i pozytywnych co do wyrobu szkieł i stopów z metodami urojonemi o transmutacji metali.
Jeżeli zaś uczeni tak łatwo ulegali pozorom zwodniczym, tem snadniej dawał się ogół łudzić doświadczeniami podstępnemi, a dla oszustów wystarczały środki bardzo proste. Złoto pobielone rtęcią przedstawiali oni jako srebro lub cynę, po wyżarzeniu zaś, złoto to odzyskiwało oczywiście swą barwę; rtęć obładowana cynkiem i wprowadzona na miedź nadawała jej barwę złota. Ciecze używane do doświadczeń zawierały już w roztworze sole złota i srebra; roztworami temi napajali alchemicy węgiel, proszkowali go i proszku tego używali do projekcji, na przedmioty poddawane transmutacji. Ułudne te doświadczenia zdobywały ufność tem łatwiej, że schlebiały namiętnościom, budząc nadzieje potęgi i bogactw. Tłum dawał się łowić na wędkę łatwowierności, adepci lgnęli do teorji, która im wzrok mroczyła.
Gdy od dawnej alchemji zwracamy się do spirytyzmu dzisiejszego, odnajdujemy w nim też same rysy wybitne. I spirytyzm posiada swe fakty i swe teorje, ma swych adeptów i swych szarlatanów.
Jak alchemja żywotność swą opierała na chciwości ludzkiej, tak spirytyzm potrąca o struny serca naszego, łudząc, że obcują z nami jeszcze ci, co nas już opuścili, a byli nam tak drodzy: są to gmachy na słabościach ducha ludzkiego fundowane.
Coś jednak w tem być musi — mówią nam — przecież spirytyści przytaczają fakty, na które się powołują. A czyż brakło faktów alchemikom?
Ale fakty te były pozorne, ułudne, często kuglarstwa jedynie. Fakt, zapewne, jest to dla nauki skarb wieczny i klejnot drogi, jest to argument nad wszelkie rozumowania mocniejszy; aby wszakże został uznanym, winien być należycie stwierdzonym i zbadanym. Fakty nasze, mówią spirytyści, są zarówno pozytywne, jak obserwacja astronomiczna albo fizyczna. Ależ objaw rzeczywisty dla każdego jest dostępny, doświadczenie fizyczne każdy powtórzyć może. 331