Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/446

Ta strona została przepisana.
BIEDNY MIRO.


Miałem wtedy podobno lat dziewięć i byłem szczupłym, bladym, brzydkim dzieciakiem. Wiedziałem, że jestem bardzo brzydki, bo mi to po sto razy na dzień mówiła moja druga mama; powtarzały służące i niańka i zaczynała mówić nawet moja trzyletnia siostrzyczka, która się dopiero uczyła wymawiać rozmaite słowa i składać zdania. Powtarzał mi to również nauczyciel, nazywając często osłem w dodatku, i ubolewając nad przyszłością, gdy do mojej brzydoty przyłączy się nieuctwo i ociężałość. Ja też codzień prawie, myśląc o mojej smutnej przyszłości, zalewałem się gorzkiemi łzami, ale, mimo wytężanej uwagi, mimo najszczerszej chęci, nie mogłem nigdy zadowolnić pana nauczyciela.
Najwięcej jednak moję brzydotę i złe skłonności wyrzucał mi pan Henryk, kuzyn i serdeczny przyjaciel mojej drugiej mamy, który od jakiegoś czasu bywał u nas codziennym gościem; ja go się jak ognia bałem. Usłyszawszy dobrze znane kroki, chowałem się w najgłębszy, najciemniejszy kąt z całego domu. Z góry przekonany byłem, że gdy mu się nawinę na oczy, wujcio, jak kazano mi go nazywać, oburknie mnie, złaje, a nawet, gdy będzie w złym humorze, białą, wypieszczoną ręką boleśnie wytarga za uszy. Zdarzało się też, gdy niepotrzebnie znalazłem się na jego drodze, że elegancka, giętka laseczka wujcia spadała na moje dziecinne plecy...
Czyż nie miałem powodu ukrywać się przed nim?
— Jak ten chłopiec zawsze się dziczy — mawiała moja druga mama — wtedy, gdym się od herbaty wypraszał.
— Daj mu spokój, — mówił wtedy wujcio — gdy mam jego twarz przed oczami, nie mogę nic do ust włożyć...

Dziwną sprzeczność ze mną stanowiła moja trzyletnia siostrzyczka. Ja byłem brzydki, nieśmiały i dziki; ona ładna, śmiała i pewna siebie. Ja miałem zawsze nos i oczy od płaczu czerwone; ona zaś srebrnym śmiechem od rana

434