Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/491

Ta strona została przepisana.

kach światowych, nieruchome dotąd majątki zaczęły żywo przebiegać z rąk do rąk. To gospodarcze trzęsienie ziemi zburzyło setki tysięcy „cichych“ komórek rodzinnych i przerzuciło je na bruk miejski, pomnażając niemi szeregi różnych warstw społecznych, najwięcej zaś urzędniczą. Chłopska rodzina zachwiała się także w posadach swoich. Przemysł kobiecy, tak pochłaniający swą wytwórczynię, o ile napotkał przyjazne warunki rozwoju, urósł w zyskowe źródło zarobku, o ile zaś nie mógł sprostać potędze wielkiego przemysłu, zniknął bezpowrotnie. Okazało się chłopu zbyt kosztownem odziewać się w samodział, kożuchy i płótno wyrobu domowego, od kiedy Łódź z Białymstokiem i t. d., taniemi tkaninami, a wielcy przedsiębiorcy wytworami kuśmierskiemi nawodnili jarmarki mało-miasteczkowe. Prastare krosna i kołowrotki ustąpiły miejsca tkalniom i przędzalniom parowym. Żarna i stępa także przestały więzić w domu kobietę, odkiedy przekupki jarmarczne zaczęły sprzedawać po cenach dość przystępnych t. zw. „legominy“ i mąki z młynów parowych lub wiatraków, kierowanych ręką męską. Tu i owdzie w okolicach podmiejskich nawet dzieża zamienia się w szaflik na pomyje dla trzody chlewnej i krów, od kiedy tuczenie wieprzów, wyrabianie nabiału i uprawa warzyw na potrzeby miasta rozwinęły się w korzystniejsze gospodarstwo kobiece, niżeli wypiekanie chleba prostackiego, który wybornie dziś zastępują piekarnie parowe pieczywem nierównie delikatniejszem. Zresztą zboże hoduje się także wyłącznie na sprzedaż, dla pokrycia ciężarów publicznych i długów lichwiarskich. Ku ostatecznemu utrapieniu sielankowych obrońców starodawnej roli kobiet, maszyna wielkiego przemysłu nietylko zdruzgotała krosna i kołowrotek, ale ręce obsługujące je dotąd wprzęgła do warsztatów przędzalniczo-tkackich. Co gorsza, ręce te, okrzyczane za nieudolniejsze i mniej wydajne od męskich, okazały się dla celów wielkiej produkcji maszynowej daleko pożądańszemi. Fabryki Łodzi, Tomaszowa, Pabjanic, Żyrardowa i Zgierza zatrudniają obecnie prawie tyle kobiet, co i mężczyzn. Istnieje w kraju naszym prócz tkacko-przędzalnianego, wiele innych jeszcze gałęzi przemysłu, gdzie praca kobiet znalazła lub wciąż znajduje szerokie zastosowanie. Dość nadmienić ceglarstwo, roboty budowlane i t. p., gdzie siła robocza niespecjalna kobiet, dostarczana przez włościaństwo upadające, jest bardzo poszukiwaną.
A kobiety klasy średniej niemajętnej, w znacznej swej części stanowiącej żywioł zrujnowanych ziemian i małomieszczan (córek majstrów, średnich kupców)? One także musiały wkroczyć do królestwa mężczyzny, stanąć na jego polach zarobkowych. Pod tym względem dokonały one szerokiego podboju. Telefonja, telegrafja, buchalterja, pedagogja, medycyna, a nawet piśmiennictwo i sztuka należą już u nas do posterunków dawno przez nie zdobytych.
Ma się rozumieć, że wobec tego nie może już dziś być mowy o powrocie naszych kobiet do dawnego trybu życia, jakkolwiek mocno to byłoby pożądanem przez niejednego filistra. Nowe siły społeczne, raz je wyrwawszy z ciasnoty ogniska domowego, poprowadzą je po drodze dalszego wyzwolenia. Ale ono stanie się całkowitem nie wcześniej, aż kwestja społeczna, której „sprawa kobieca“ jest tylko cząstką organiczną, zostanie rozwiązaną, nie w myśl wstecznictwa, usiłującego odwrócić lub powstrzymać logiczny bieg dziejów, lecz w myśl postępu socjologicznego, który pcha ludzkość ku ideałowi największej sprawiedliwości, zapewniającej jednostce ludzkiej na ziemi najszerszy, najpełniejszy rozwój ducha.

Warszawa.Zygmunt Atanazy Pietkiewicz.




479