Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/492

Ta strona została przepisana.
TARANTULA-TARANTELLA.



Z niezliczonej ilości tańców religijnych, rycerskich, towarzyskich i obrzędowych, jakie w ciągu wieków padały kolejno pod ciosami groźnej królowej mody, kilka zaledwie powszechnej zdołały ujść zagłady. Większa ich cząstka, własną wyrobiwszy sobie formę muzyczną, uzyskała tem samem prawo obywatelstwa w literaturze muzycznej, która pamięć o nich późnemu przekaże pokoleniu; mniejsza zaś (tańce charakterystyczne, narodowe) dotychczas żyje zarówno w literaturze muzycznej, jak i w powszechnem jeszcze znajduje się użyciu.
Do rzędu tego rodzaju zabytków archeologji muzycznej należy i Tarantella, taniec ludowy włoski parzysty — pochodzenia neapolitańskiego — szczególniejszą posiadający historją:
W XV w. rozgłośnej na całym półwyspie apenińskim dobiła się sławy dziwna choroba zwana „tarantyzmem“, o której Nicolo Perotti (XV w.) w dziele „Cornu copiae“ a za nim wielu innych pisarzy włoskich, bliższe podają szczegóły. Według ich relacji, ukąszenie pająka ziemnego, zwanego tarantula (tarantula aranea) miało wywoływać objawy tarantyzmu, który dał się leczyć jedynie za pomocą specjalnej muzyki i tańca specjalnego. Człowiek ukąszony przez tarantulę mówił mało, tracił apetyt, sen i wesołość, stawał się ociężałym, melancholicznym i niezdolnym do pracy. W lecie, zwykle w czerwcu, gdy objawy tarantyzmu kolosalne już przybierały rozmiary, przywoływano grajków, lekarzy i opiece ich powierzano chorego. Grajkowie z namaszczeniem chwytali za bębny, dudy, lutnie lub piszczele i osobliwą wygrywali melodję ochrzczoną tytułem tarantelli. Potęga tej melodji, stanowiącej — jak powszechnie mniemano — jedyne „antidotum tarantulae“, była tak wielką, czy też tak ponętną, że nawet starcy na odgłos jej dźwięków ochoczo rzucali się, wraz z chorymi i całą gromadą współmieszkańców, w wir szalonego tańca. Z początku tancerz (chory) nie przekraczał granic przyzwoitości, w końcu jednak pod wpływem paroksyzmu rzucał się w tańcu jak opętany, coraz szybciej, coraz gwałtowniej, dopóki bezsilny, na wpół martwy, nie runął na ziemię. Wówczas kładziono go do łóżka na