Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/517

Ta strona została przepisana.

I widać wyraźnie, jak owa pierwotna rasa „czarnych“ ustępuje miejsca innej, przechodząc przez stadjum rozpryskiwania się na mnóstwo odcieni czegoś, co pod względem fizycznym stoi niżej, pod względem estetycznym jednakże przewyższa ją bezwarunkowo, niejednokrotnie do wysokiego stopnia.
W 1883 roku uderzyło mnie to po raz pierwszy w stolicy afrykańskiego państwa Assini.
Piękne, owalne twarze proste, (bynajmniej nie spłaszczone) nosy, indoeuropejskie prawie rysy twarzy i najróżniejszych odcieni bronzowa karnacja ciał wytwarzały całość harmonijną, estetyczną. Widziałem czasem poprostu postacie apollińskie.
Te same spostrzeżenia (choć może nie zawsze tak silnie uwydatnione dawały rezultaty na pierwszy rzut oka) nastręczały mi się na sąsiednim Złotym Brzegu (Aszanti), na rzece Niger, w Lagosie (porcie etnograficznym, że tak rzekę, ludnej Abeokuty stolicy Joruby i wogóle krajów dolnego Nigru) w Sierra Leone i Senegambji, w Kalabarze, Kamerunie, Gabonie; wyspy zaś zatoki Gwinejskiej (Fernando Poó, Principe, Sao Tomé i Annobom) oraz kraje Loango, Kabinda (Kongo), a szczególniej Angola budzą również wielki interes pod względem owej transformacji rasowej.
Rysy twarzy stają się tu wszędzie coraz regularniejszemi. Nosów prostych, zupełnie indoeuropejskich, gdzie okiem rzucić, pełno; kości policzkowe coraz mniej uwydatnione lub nieuwydatnione zupełnie; czoła coraz bardziej dalekie od utartego pojęcia o czole murzyna. Zatraciły się też w znacznej bardzo liczbie odstające uszy, co do warg zaś, spostrzega się wielką, niekiedy nawet ujemną zmianę: stają się one bardzo szczupłe, proste, płaskie, wyglądając niejednokrotnie, jakby ich wcale nie było, kolorem zaś częstokroć odróżniają się mało od koloru twarzy. Z warg takich mówi zwykle anemja. Niezmiernie kstałtnem i stają się w tych amalgamowanych „neoafrykanach“, jeżeli mogę użyć takiego wyrazu, ręce i nieraz nogi; skóra zaś bywa u nich niezmiernie delikatną, miękką, matową, przedstawiając wszystkie odcienie bronzowe od europejskiego śniadego jasno-żółtego do koloru palonej kawy. Ujawnia się w niej jednak większa niż w dawniejszej, pierwotnej rasie bezkrwistość, jak już zaznaczyłem, i skłonność do ulceracji.
Transformacja ta zaczęła się od dawnych czasów.
Starożytny Egipt, którego wpływy i ślady uderzają do dziś dnia podróżnika, nawet w oddalonych kątach lądu afrykańskiego rzucił prawdopodobnie pierwsze ziarno na polu tej rasowej przemiany.
Mahometanizm pędzący przez wieki siłą miecza swe zastępy z brzegów morza Śródziemnego przez piaski Sahary za pasmo Sudanu, a nacierający dziś już na kraje Zatoki Gwinejskiej i Górnego Kongo był innym, olbrzymim, czynnikiem; dołączyły się wreszcie i inne:

1. Transmigracja plemion afrykańskich jest jednym z nich. Wojny domowe zmuszają całe partje krajowców przesiedlać się w inne strony. Kilka lat temu jeszcze, n. p. mówiono w Gabonie (Zach. Afr.) o plemieniu Mpangue (Fanowie-identyczni prawie z Niamniamami na południu Kordofanu), jako o dzikich z wnętrza, oddzielonych długim marszem od wybrzeża. Dziś Mpangue (mające w sobie pierwiastki południowego Egiptu) zaludniają brzegi Gabonu i mieszają się z plemionami Bakele i Bulu; całe znów partje tych ostatnich przesiedliły się w głąb lądu. Podobne transmigracje mają ustawicznie miejsce w Sudanie, na Nigrze, w Jorubie, na Kongo i w częściach położonych między Transwaalem a Angolą.

505