Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/557

Ta strona została skorygowana.

moszem, to nad rozworami dopływów górnych Prutu, lub nareszcie w stronach zamieszkanych już przez Bojków nad dopływami Łomnicy i Świecy.
I tak, opowiadano, że kiedy Ołeksa małym był jeszcze chłopcem, szedł sobie razu jednego ciemnym borem z „puszką“ (strzelbą u Hucułów), wówczas powstała wielka ulewa z łyskawicami, i „didko“ (djabeł) uciekał przed gromem, kryjąc się pod gałęzie gęste buku starego, a ukrywszy się „Hospodu Bohu“ w djablej swej złości pokazywał język. Chłopiec, widząc to naigrawanie się, odważył się strzelić, i krew z didka się posączyła. Wtedy zjawił się „anheł“ z nieba, zapytując się chłopca, czegoby za to od Boga zechciał... to otrzyma. „Choczu maty syłu“, — odrzekł Dowboszczuk. — Anheł kazał mu dłoń pokazać, a napluwszy w nią, jak to czynią chłopi, kazał mu teraz wyciągnąć blizko rosnący świerk niewielki. Gdy to się stało, wysłaniec niebieski zapytał: czyli teraz zadowolony? „Nie“, — mruknął chłopiec — „choczu bilszu syłu maty“. Wówczas, powtórzywszy anioł to samo, co przedtem, polecił mu grubszą wyciągnąć jodłę. Ale chłopak jeszcze nie był zadowolony. Dopiero za trzecim razem kazał mu wyciągnąć z korzeniami starego buka. Wtedy już rad był Ołeksa, że dostał taką siłę. I odtąd był najsilniejszym z ludzi: nie dziw, że później bijał się z całą sotnią i zwyciężał.
W innej znów stronie opowiadano, jak jeden z jego drużyny zbuntował się przeciw watażce: wówczas Dowbosz, chwyciwszy za topór, odrąbał mu za jednym zamachem obie nogi, a że był wspaniałym, pozostawił mu na utrzymanie dwa garnce „biłych“ (talarów lub może „srokowców“), dodawszy do tego puszkę, żeby się miał czem bronić. Dowbosz karał surowo, ale był hojnym w rozdawaniu: mówią o nim, że niejednemu dał cały „bordjuch“ (kozią skórę) „biłych“ a nawet i „żowtych“ dukatów.
Słychać też wiele o wyprawach jego na miasta podkarpackie, jak Kosów, Kałusz, Bolechów, szczególnie żydom, jako „nechrestom“ nie przepuszczał; to też pereł i łańcuchów złotych, zrabowanych u żydów, wiele było u niego.
Koniec Dowbosza był również romantycznym. Jako „łycar“ niezwykłej urody, kochał się często; krasawice i mołodyce za nim przepadały, lecz je często porzucał. Opowiadają, że żona niejakiego Dzwinki, gazdy z Kosmacza (wsi rozległej, w głębokiej między górami kotlinie, blizko źródeł Pisłyńki), z którą watażka stosunek miał miłosny, dowiedziała się razu pewnego od kochanka, iż tylko taka kula jąć go się może, nad którą wraz z dodaniem „proskurnego“ ziarna „świaszczennyk“ odprawiłby dwanaście „służb bożych“. Dowbosz, zdradzający często swoje kochanki, okazał się niewiernym i dla Stefanichy Dzwinczuczki. Wówczas ona w gniewie porozumiała się z mężem i zdradziła tajemnicę. Gazda też czemprędzej postarał się o taki nabój i zasiadł wtedy za piecem, kiedy watażka podszedł w nocy pod drzwi chaty, a chcąc się dostać do wnętrza, wyważył je, lecz w tej chwili Dzwinka strzelił, i padł straszny watażka.
Zdawaćby się mogło, iż całe podanie o Dowboszu jest tylko wymysłem bujnej fantazji ludu górskiego, jak podobne o Janoszku może, w Tatrach, lecz, na szczęście, posiadamy dokumenta piśmienne z owych czasów, kiedy żył Dowbosz.
I tak, niedawno temu odkryto w Kosmaczu u pra-prawnuka wspomnianego Dzwinki dokument przechowywany w rodzinie treści następującej:

„Józef Alex. z Prussów Xiąże na Jabłonowie y Łanowcach, Hrabia na Lisiance y Zawałowie, Liber Baron na Podhorcach JABŁONOWSKI, Wojewoda generał Nowogrodzki y Sądowy ziemi Ruskiej, Korsuński, Wołyński, Orysztyński, Zagościelne, Dzwinogrodzki etc. Starosta Rastanuski, Lanażyski

545