Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/571

Ta strona została skorygowana.
SUPLIKACJE.


Masa pochylonych ciał ludzkich zaścielała świątynię; widać je było jeszcze przez otwarte wrota, jak niknęły w cieniu lip pod murem cmentarnym. Msza, t. z. summa, była już skończona, natomiast lud odprawiał dodatkowe nabożeństwo we własnym języku. Nieczynne już były wtedy przyrządy modlitewne: książki i paciorki. Na klęczkach w chóralnym lud wzywał Boga słowami pieśni błagalnej:
Święty Boże, święty mocny a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami!
Był to lud rolniczy podlaski, karłowaty, na nędznej ziemi zrodzony, odziany w siermięgi, wełnianki i perkaliki. Ciemnemi plamami w tej masie były ogorzałe twarze ludzi, odbijające od naszych ubrań, muślinowych czepców, i białych ścian kościoła. Nędznie złocony ołtarz, ozdobiony sztucznemi kwiatami, połyskiwał w świetle świec woskowych, wznosząc nad ludem wybladły obraz Trójcy-Boga. Ksiądz, klęczący na stopniu ołtarza, oglądał białe ręce, oczekując ze stoicyzmem końca pieśni, którą lud tak gorąco a tak wolno śpiewał. Strojne panie w woalkach przeciskały się w tłumie ku wyjściu. Mnie przykuł ten śpiew do miejsca, zahypnotyzował smutek w głosach drgający. O bezmiarze tego smutku mówił mi także stłumiony płacz kobiety, klęczącej obok ławki z niemowlęciem na ręku. Ten płacz, choć cichy, zagłuszał chóralne głosy. Zdawało mi się, że świątynię napełnia zbiorowy jęk cierpiących w smutną melodję suplikacji ujęty.
Znałem powody cierpienia tych ludzi. Niedawno widziałem ich pełnych dobrej myśli: przednówek miał się ku końcowi, a żniwa zapowiadały się świetnie. Niespełna tydzień temu brałem z nimi udział w procesji, urządzonej na pomyślność zbiorów. Szli wtedy z chorągwiami i krzyżem naokoło swych pól przez łąki i chóralnie tę samą pieśń śpiewali. Tak samo, jak teraz, błagali Boga:
Od głodu, ognia i wojny uchowaj nas, Panie!