Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/603

Ta strona została przepisana.
CHARLSTOWN.

Traktujmy rzecz po amerykańsku: krótko i dobrze. Dam na początek 60.000 dolarów.

ORECKI.

Nie mogę.

CHARLSTOWN.

70.000 dolarów — 75.000, ale to już ostatnie słowo.

ORECKI.

Widzę, z pewną dumą przyznaję, że ta licytacja mogłaby trwać jeszcze, ponieważ jednak ja nie mam na nią czasu, a za to wyrobiłem sobie już pojęcie o przybliżonej wartości mego wynalazku, więc wolę otwarcie powiedzieć panu: dlaczego sprzedać go nie myślę, niż narażać pana na trud niepotrzebnego targu. Tylko jako Amerykanin, nie wiem, czy mię pan zrozumiesz.

CHARLSTOWN.

My, panie, rozumiemy wszystko, prócz waszych europejskich przesądów.

ORECKI.

Lękam się: czy pan do tego i moich przekonań nie zaliczysz.

CHARLSTOWN.

Zobaczymy; w każdym razie mów pan, proszę.

ORECKI.

A więc nie chcę sprzedać mojego wynalazku, jakkolwiek nie jestem bogaty, za żadną cenę, a nie chcę dlatego, że pochodzę z biednego kraju, w którym żadne fabryki dotąd rozwinąć się nie mogą, bo nie wytrzymują konkurencji z innemi, już ustalonemi w innych częściach państwa. Jestem i sam biedny, ale jako minister teraz dopiero będę miał pole do wypróbowania mojego wynalazku, i dopiero zupełnie udoskonalony — gdy już jego rezultatów pewnym będę — oddam na użytek mojej ziemi rodzinnej.

CHARLSTOWN.

Która panu za niego zapłaci?

ORECKI.

Nie wiem, ale której ja w ten sposób spłacę dług dobrego syna.

CHARLSTOWN.

Wiedziałem już z pańskiego nazwiska o pańskiej narodowości, która się często u was zaciera z pozyskaniem wyższych stanowisk. Pan jednak pozostałeś jej wiernym, to nie moja rzecz. Ale za to powiem panu, że trochę się obcierałem o twoich współziomków i, ceniąc wysoko przymioty ich fizyczne, również mężczyzn jak i kobiet, bo to piękna rasa, uznając nawet wyjątkowo szlachetne instynkta, dostrzegłem w nich jednak dwie rzeczy charakterystyczne: nieporadność ogólną i brak uznania dla wszystkiego co swoje. Na takim gruncie trudno o pomyślny stan interesów, wobec braku solidarności; zaś brak uznania wyradza zniechęcenie, niewiarę, upadek inicjatywy i użytecznych myśli,