Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/57

Ta strona została przepisana.

w błocie, starsze czubiły się między sobą lub zmawiały się, aby obić młodsze rodzeństwo, nie mające ochoty być ich niewolnikami. Od czasu do czasu wielcy i mali łączyli się, aby splądrować spiżarnię i w przeciągu kilku godzin pożerali zapasy, które ojciec gromadził dla domu przez cały tydzień.
— Mamo! Mamo! krzyczały chóralnie głosy dziecięce, które z głębi domu zdawały się wzywać pomocy.
— Cicho bądźcie, bębny nieznośne! Że też w tym domu chwili spokoju mieć nie można! I groźnym głosem nakazawszy dzieciom milczenie, Ewa rozważała dalej: płaszcz ze skóry pantery, kołnierz z piór papuzich, kapelusz korkowy, ubrany różami z małpim ogonem...
W zawiłych kombinacjach toaletowych walczyły w niej dwa sprzeczne uczucia: wstydliwa skromność, właściwa matce rodzaju ludzkiego oraz chęć uwydatnienia powabów swego ciała. Dlatego też, ile razy zdecydowała się na krótką spódnicę, nie sięgającą poniżej kolan, dla równowagi dodawała bardzo długie rękawy i kołnierz, sięgający do uszu. Jeśli zaś w chwili zuchwałej kokieterji skroiła sobie suknię wieczorową mocno wyciętą i pozbawioną rękawów, dodawała w zamian spódnicę, sięgającą do ziemi i długi ogon, wlokący się s szelestem, podobnym do szmeru suchych liści w jesieni.
Adam tymczasem chodził prawie nago. W garderobie swojej posiadał jedynie kilka skórek baranich, mocno już przechodzonych i wymagających gwałtownej naprawy — Ewa jednak, zajęta kombinowaniem nowych toalet, nigdy na to nie miała czasu. Mimo to unosił się stale nad cudownemi przeobrażeniami, jakie stwarzała Ewa. Jednego ranka ukazywała mu się z włosami barwy płomiennej, nazajutrz była jasną blondynką, promieniejącą jak zorza poranna, w dwa dni później miała pukle jak noc czarne. Raz spotykała męża w spódnicy tak szerokiej, że zaledwie