stwierdzili, w których znajdował się procent pewien prawosławnych chłopów.
Koło wsi, na zagonach rozłożył się pułk batalionami. Poczęto wznosić namioty. Namiot Komendy pułku, zapoczęty na łączce poniżej, został, z przyczyny wstających zdradliwych oparów również na zagonach w sąsiedztwie batalionu II. ustawiony.
Tam to oglądaliśmy dziwny zachód. Przez mgłę fioletową oparów, unoszących się nad łąkami i przestrzenią pól, w której tajały kępy drzew, widać było słońce, za wszystką krew z ziemi zsiniałej w swoje serce wziętą, jako ofiarę na kręgu świata tonącą.
Późnym zaś zmrokiem — pożary... Wybuchły w kilku naraz miejscach w stronie północnej, szerząc się i łącząc w jeden stóg ognia. Odblask ordzawił kir nocy.
Rozpaliły się w obozie ogniska. Czarne cienie postaci koło nich. Gwar — śpiewy. Z trenów poblizkich dochodzą hałasy, kłótnie. Ktoś gra skoczne melodye na harmonijce... Wszystko to — na tle w głębi płonących pożarów i dochodzącego stamtąd tłumnego łoskotu karabinów — zlewa się w obraz przeraźny o sensie swoistym, jakby w szaleństwie wydumany. Wojna.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Tam doszła nas depesza, przy ognisku odczytana: o zgonie Jerzego Żuławskiego. Zmarł na tyfus w szpitalu. Przypominamy, jak jechał z Ostrowca,