Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T2.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.
79

cwałował o kilka mil od miejsca walki — pod eskortą swojej własnej osoby. Jakież dlań obecnie lepsze schronienie od kuchni Pauliny, zawsze tak gościnnej, zawsze obecnej w jego pamięci, sercu i wdzięcznym żołądku?
W hotelu, około godziny dziesiątej, zabrzęczał na wschodach pałasz, ktoś z lekka otworzył drzwi kuchni... i biedna Paulina, tylko co wróciwszy z kościoła, o mało co nie umarła ze strachu widząc nagle przed sobą swojego huzara z wylękłemi oczyma, bladego jak kochanek Lenory w niemieckiej balladzie. O mało co nie krzyknęła — ale stłumiła objaw uczucia, gdyż na jej krzyk mogli przybiedz państwo — a cóżby się wtedy stało z jej ukochanym? Przekonawszy się wreszcie że bohater nie był czczem widziadłem, nalała mu kufel piwa i zastawiła resztki obiadu, którego Jos w przystępie strachu — prawie się nie dotknął. Zajadając smacznie — huzar opowiadał ukochanej szczegóły rozsypki.
Pułk jego dokazywał cudów waleczności i przez chwilę wytrzymał natarcie całej armji francuskiej — ale musiał uledz przed liczbą. Cała armja angielska posiekana, porąbana, skartaczowana — wszystkie pułki rozprószone. Napróżno Belgowie usiłowali ratować wielu w krwawem spotkaniu, żołnierze pod wodzą księcia Brunświckiego uciekli, nie pomściwszy się śmierci swojego księcia — słowem rozsypka najzupełniejsza. Co zaś do Regulusa — ten pragnął tylko utopić w falach piwa ubolewanie nad okropną klęską.
Izydor, co właśnie wszedł do kuchni, nie omieszkał powtórzyć tego wszystkiego panu Józefowi.
— Wszystko stracone? — Książę Wellington w nie-