Tulipana). Możnaby mieć współczucie dla tego nowego, w sposób tak niezwykły zadzierzgniętego romansu, gdyby wolno było liczyć na szlachetność uczuć i stałość oskarżonego. Niestety, tak nie jest; istnieje bowiem uzasadnione podejrzenie, że Czarny Tulipan, usidlając za pomocą swych sztuk niewinną polską kreolkę w Paryżu, bałamuci równocześnie automatyczną syrenę, usługującą w jednej z podwodnych warszawskich restauracyi („słuchajcie! słuchajcie!“ — na ławkach emancypantek; Niezabudka kiwa głową z żałosnem westchnieniem).
I cóż dziwnego, że powódka dała się usidlić tak wyrafinowanej obłudzie? Złamana ciosem, który ją niedawno temu dotknął, niedoświadczona (była wtedy wdową dopiero po dwóch mężach), uwierzyła słowom pociechy, które jej niósł chytry uwodziciel. I niechaj nikt dla uniewinnienia zdrajcy nie podnosi przeciwko niej zarzutu, iż, przez niego zdradzona, szukała pociechy w pięciokrotnych małżeńskich związkach. To świadczy tylko o jej tkliwości, to jeno dowód, jak srodze zraniła jej serce ohydna zdrada obłudnika. (Szmer przyświadczający na ławkach emancypantek. Niezabudka ociera oczy z łez rzewliwych).
— Możnaby tutaj zarzucić — tak ciągnęła dalej instygatorka, — że zobowiązania małżeń-
Strona:W XX wieku.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.